Audiowizualna magia
Najpierw usłyszałam głos Mizuki – głównej bohaterki – głos jakby niedbały, nieco flegmatyczny, który chwycił za serce. Został on idealnie dobrany do tej ekscentrycznej bohaterki. Głosy pozostałych postaci zostały równie świetnie obsadzone. Aktorzy użyczający głosów doskonale podołali zadaniu, mimo że Memoranda jest grą niezależną. Mówiąc dalej o udźwiękowieniu, grzechem byłoby nie wspomnieć o dopracowaniu wszelkich dźwięków dochodzących z rozgrywki. Mowa tu o skrzypnięciach, tykaniu zegarów, szczekaniu oddalonych psów, kapaniu wody. Wszystko to sprawia, że gra, choć śniona nieco snem wariata, to nabiera życia. No i bardzo spodobała mi się jak już mówiłam ta dziwaczna grafika, a nawet facjaty sprawiających wrażenie opóźnionych w rozwoju bohaterów. Podkrążone oczy, zmęczone życiem twarze. Świetne.
Ekscentryczna bohaterka
W poprzednim akapicie pisałam o śnie wariata. Był to zabieg poniekąd celowy. Historia naszej bohaterki zaczyna się bowiem w momencie, gdy dowiadujemy się że cierpi na bezsenność. Mało tego, nie spała już 17 dni (jednak nie próbujcie tego w domu, to fizjologicznie niemożliwe!). Mizuki nie śpi, gdyż w momencie podjęcia próby zaśnięcia, w pobliżu pojawia się okropny stary żeglarz, a jest on (z braku lepszego polskiego zamiennika) po prostu creepy. Jak bardzo creepy? No na tyle, że uniemożliwia dziewczynie zaśnięcie i mniemam, że gdyby tylko odwiedzał również i mnie, to miałabym takie same problemy ze snem. Jakby tego było mało, Mizuki cierpi na pewną przypadłość związaną z pamięcią – nie może przypomnieć sobie jak się nazywa. Odzyskanie pamięci o swoim imieniu będzie priorytetem wśród zagadek do rozwiązania w grze. Zanim jednak się za to zabierzemy, czeka nas wiele innych tajemnic do odkrycia. Tajemnic związanych z mieszkańcami małego, sennego miasteczka, gdzie dzieje się akcja Memorandy.
Kiedy z normalności wypełza nienormalność
Jak już pisałam, miasteczko skrywa wiele tajemnic, a są nimi najczęściej ześwirowani (i nie, nie jest to za mocne słowo) jego mieszkańcy. Mamy kociego śpiewaka operowego, który „wyśpiewał” kolorowe kulki częstotliwości muzycznych, mamy faceta, który ukradł słonia, który to z kolei chce przejść przez proces przemiany w człowieka, a w podziemnej norze znajdziemy mysz, która pielęgnuje swój ogródek, podlewając go konewką… Spotkamy tu właśnie takie osobliwości, ale nie będę psuła zabawy i nie zdradzę już niczego więcej. Grając, wpadłam na pewne spostrzeżenie. Mianowicie w grze rzeczywistość miesza się z fantazją, jednak ciekawe na ile jest to po prostu efekt tego, że Mizuki przysypia na jawie? Można odnosić takie właśnie wrażenie, ale do końca tego nie wiadomo. Niestety po pewnym czasie gra trochę mnie uśpiła. Mimo że zagadek jest sporo i są one niełatwe (biorąc pod uwagę ostatnie produkcje przygodówkowe), to ogólna otoczka gry po jakimś czasie niechcący wyłącza funkcje mózgu (a przynajmniej mojego). Chyba cała ta senna atmosfera, niemal ambientowa muzyka i bohaterowie, którym chciałoby się dać z liścia i krzyknąć „żyj coś!”, sprawiają, że nie raz miałam ochotę zsunąć się z krzesła wprost do łóżka.
Memoranda to gra inna. Zanurzona w onirycznym świecie pełnym fantazji. Sprawia wrażenie kojącej, jednak z pewnością ze względu na wysoki poziom zagadek nie ukoi naszego mózgu. W tytuł pogramy nawet 10 godzin, co jest obecnie liczbą zadowalającą, i o ile w połowie nie uśniemy, to będziemy się dobrze bawić. Aby w pełni cieszyć się z rozgrywki, polecam do gry podejść wyspanym. W Memorandzie jest bowiem coś tak dziwnego, że nawet gdy piszę o niej, zamykają mi się oc…. Zzzz…. Zzzz…
+ oprawa audiowizualna
+ szaleństwo bohaterów
+ długość rozgrywki
- sprzedawana razem z magicznym środkiem na sen
6.5/10