
Nasi bohaterowie wiodą sobie spokojny żywot w swoim domu, gdy nagle wszystko zaczyna im się walić, i to dosłownie. Otóż bowiem z nieba lecą ogniste pociski, które bombardują okolicę, w tym i ich gniazdko. W tym samym czasie naszyjnik Assila, czyli tytułowy Ankh, odzywa się ludzkim, a raczej boskim głosem. Ogłasza on, że wspomniane „fajerwerki” są zwiastunem Bitwy Bogów. Bitwa ta ma wyłonić tego spośród bogów, który będzie rządził Egiptem przez następne tysiąc lat. Wynik tej rywalizacji jest bardzo ważny, gdyż nie można dopuścić do tego, aby to zły Seth został zwycięzcą, gdyż to by pociągnęło za sobą tragiczne skutki dla całego państwa. W tym celu nasza para będzie musiała udać się do Luxoru, nim jednak się to stanie, trzeba będzie uciec z płonącej pułapki, jaką stał się ich dom. A dotarcie do Luxoru to dopiero początek, bo trzeba będzie potem odnaleźć portal do świata bogów i pomóc Ankhowi w zwycięstwie w (pod)tytułowej bitwie. Oczywiście wiązać się to będzie z pokonaniem mnóstwa przeszkód i komplikacji zawartych w siedmiu rozdziałach. W sumie ich przejście zajęło mi około ośmiu godzin, co nie jest może wynikiem rzucającym na kolana (szczególnie tuż po przejściu TBoUT 2), ale jak na obecne czasy jest to rezultat powyżej średniej. Powinno to ucieszyć wielu graczy, tym bardziej że zabawa jest naprawdę dobra, także dzięki temu, że opowiedziana tu historia jest ciekawa. Z dużym zainteresowaniem śledziłem poczynania Assila i Thary oraz wielu innych postaci pobocznych, z których większość pojawiała się już we wcześniejszych odsłonach serii. Spotkanie z nimi zwiększa przyjemność z rozgrywki, gdyż zostali oni umiejętnie wpleceni w opowiedzianą tutaj historię.

Dzieła te mają też i inną wspólną cechę – jest to humor. Tu również jest on obecny. Śmieszą przede wszystkim dialogi, ale nie brakuje również humoru sytuacyjnego. Część zabawnych sytuacji łączy się z nawiązaniami do innych, powszechnie znanych dzieł popkultury. Najbardziej zapadł mi w pamięć moment, gdy Assil, będąc na maleńkiej wysepce, pisze list, który potem wkłada do butelki. Choć ostatecznie jego treść nie ma wpływu na przebieg wydarzeń, to każda z wersji, którą można wybrać, do czegoś nawiązuje, np. do serii Monkey Island. Oprócz tego spotkamy gąbkę Roberta (w skrócie Roba), wspominany jest piłkarz o imieniu Moses (po naszemu Mojżesz) i wiele więcej. Oczywiście, nie brakuje też „powtórek z rozrywki”, jak choćby ponownego spotkania z pewnym krokodylem. Jak widać, jest się z czego pośmiać, za co należą się twórcom spore pochwały.



Podobnie jest z oprawą audio. Kawałki, które słyszymy podczas zabawy, może i nie zapadają na długo w pamięć, może nie są wiekopomnym dziełem i nie przejdą do klasyki gier przygodowych i nikt ich nie będzie wspominał po wielu latach, ale są naprawdę fajne i umilają rozgrywkę. Generalnie są one jak cała gra – lekkie i przyjemne, co jak dla mnie jest zaletą. Również dźwięki otoczenia oraz głosy postaci (tradycyjnie – nie polskie) dobrze dobrano i nie powodują one więdnięcia uszu. Krótko mówiąc – jest w porządku.
Czytając ten tekst, można odnieść wrażenie, że Ankh 3 ma prawie same zalety. Otóż, niestety, nie (a szkoda). Do wad należy zaliczyć np. „zangielszczenie” (jak wiadomo tytuł ten nie doczekał się polskiej wersji językowej i zapewne się jej nie doczeka, ech) gry. Stosunkowo często zdarzało się, że napisy do dialogów nie zgadzały się z tym, co dana postać mówiła. Co prawda, zwykle chodziło o pojedyncze słowa, które nie zmieniały sensu wypowiedzi, niemniej zdarzało się to stosunkowo często. Poza tym do wad zaliczę też udziwnione sterowanie. I znów można by powiedzieć, że nie ma się o co czepiać, wszak to point and click obsługiwany myszką. Owszem, ale sposób wykorzystania gryzonia jest inny niż zazwyczaj. Tutaj bowiem głównym przyciskiem obsługującym grę jest prawy. Chcąc wziąć przedmiot, trzeba go kliknąć prawym, chcąc go na czymś użyć - trzeba kliknąć prawym, chcąc połączyć dwie rzeczy z ekwipunku, najpierw klikamy (oczywiście prawym klawiszem) na pierwszym przedmiocie, a potem klikamy nim (ponownie prawym) na tym drugim. Na dobrą sprawę lewy przycisk wykorzystywany jest jedynie do poruszania się oraz do obsługi menu. Taki system jest uciążliwy, choć można się do niego (po dłuższej chwili) przyzwyczaić. Jeśli jednak zdarzy się komuś kilkudniowa przerwa w zabawie, to zapewne znowu trzeba będzie poświęcić nieco czasu na ponowne oswojenie się z obsługą tej gry.

ZALETY:
+ humor i nawiązania do filmów i innych gier
+ fabuła
+ zagadkowo - etap w labiryncie
+ grafika
+ muzyka i dźwięk
WADY:
- za mało zagadek nieprzedmiotowych
- dziwne sterowanie
- liczne błędy w „zangielszczeniu”
