
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu Paryża.
Podobnie ma się z łączeniem jej z książkami Aleksandra Dumasa. Pomijając nawet anachronizmy (akcja rozpoczyna się gdy trwają bunty hugenotów, jednak słynna formacja muszkieterów została utworzona przez króla dopiero kilkadziesiąt lat później), nie jest powiedziane, że spotkani przez nas muszkieterowie to owa sławna trójka. Nawet D'Artagnan - nasz rywal o serce pięknej Juliette - nie musi być tym z kart książki, szczególnie że jego pierwowzór to prawdziwa postać historyczna.

Nasza nadobna róża z Rouen ma wymagania i pilnującego ją tatusia.
(oceniam wersję angielską) Dialogi to jeden z najmocniejszych atutów gry. Naiwnie heroicznego chorążego Geoffroi sprowadza na ziemię kpiąco-wątpiący sługa Henri, którego bieda nauczyła imać się wszelkiego zajęcia, z żebraniem i kradzieżą włącznie. Taki duet to klasyczny chwyt komediowy, który i tutaj się sprawdza.
Aktorzy brzmią barwnie. Zabawny jest już kontrast, jako że nasza dwójka mówi z akcentem angielskim, podczas gdy część postaci z udawanym francuskim. Zważcie na zestawienie między szlachcianką i jej obcesową służącą - czy to ta sama aktorka? (jeśli widzieliście My Fair Lady, wiecie o czym mówię)
Niestety najczęściej będziecie poznawać postacie po głosie właśnie. Ograniczenia techniczne (limit pamięci video w DOS) wymusiły wielokrotne użycie tych samych figur postaci oraz uproszczenie ich animacji. Cóż nam po wysokiej rozdzielczości, skoro i tak trudno rozpoznać owe ludziki, tym bardziej, że brak zbliżeń na twarze w konwersacjach. Sami autorzy byli świadomi tego problemu i zbudowali na tym kilka żartów ("Czy to ten sam kowal, czy może jego kuzyn?").
Szerokie przewijane tła to malowane ręcznie akwarele (momentami odstające od ludzików) - notabene cała grafika w grze to dzieło jednego artysty.

Oni bynajmniej nie idą z pomocą...