Broken sword: klątwa węża - recenzja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Adam_OK
Moderator
Posty: 3438
Rejestracja: 24 lutego 2013, 10:28
Lokalizacja: Ząbki koło Warszawy
Podziękował(a): 93 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 69 razy
Płeć:

Broken sword: klątwa węża - recenzja

Post autor: Adam_OK » 12 kwietnia 2015, 19:46

Obrazek
Przymierzałem się do napisania tego tekstu jak pies do jeża. Pierwotnie miał on powstać już ze dwa – trzy miesiące temu, ale jakoś ciągle coś sprawiało, że ciągle był on jedynie w sferze planów. W końcu jednak trzeba było powiedzieć sobie „no rusz wreszcie ten tyłek i napisz tę reckę”. Stąd też wziąłem się i za siebie, i za niego, a efekty możecie przeczytać poniżej.

Będzie on o piątej (a właściwie to szóstej, wliczając tę fanowską z numerkiem 2,5) odsłonie bardzo znanego, przygodówkowego cyklu jakim jest Broken Sword. Ten ma podtytuł „Klątwa Węża”, i choć opowiada całkiem nową historię, to zawiera się w nim sporo znanych (i lubianych) elementów. Zaczyna się dosyć standardowo – w małej paryskiej galerii o nazwie „Le Lezard Bleu” otwarto nową wystawę. Głównym jej punktem jest obraz o tytule „La Malediccio”. Zapewne nie byłoby w tej wystawie nic ciekawego, gdyby nie to, że wspomniany obraz zostaje skradziony, a jeden z pracowników galerii - zastrzelony. Jak też nietrudno się domyślić w całą sprawę wmieszani zostaną również George i Nico, gdyż oboje byli w „Niebieskiej Jaszczurce” w chwili popełnienia obu tych przestępstw. Z biegiem śledztwa, które zaprowadzi tę parę do Londynu, Hiszpanii oraz Iraku, dowiemy się, że „La Malediccio” jest bardzo ważnym i cennym malowidłem dla gnostyków, oraz że stanowi ono klucz do odnalezienia pewnego artefaktu zwanego Tabula Veritatis. Czy muszę dodawać, że artefakt ten chce zdobyć również główny przeciwnik „Żorża”? Albo, czy trzeba mówić, że Tabula w niepowołanych rękach może sprowadzić zagładę na cały świat i że tylko nasi bohaterowie mogą ocalić ludzkość? Cóż, przerabialiśmy to już tak wiele razy w różnych grach, że nie jest to dla nikogo żadnym zaskoczeniem, ze tak to wygląda w tej historii. Nie oznacza to jednak, ze jest ona nudna, o nie. Ja bawiłem się naprawdę dobrze przy najnowszym Złamanym Mieczu. Co prawda, została ona podzielona na dwa epizody, ale kupując wydanie pudełkowe, otrzymujemy oba. Zapewniły mi one ponad osiem godzin rozrywki, co jak na współczesne standardy jest wynikiem ponadprzeciętnym. W sumie więc za fabułę należy się plus.
Obrazek
Za zagadki tez przyznam punkt, ale nieco mniejszy. Zadowoliła mnie przede wszystkim ilość łamigłówek, szczególnie tych nieprzedmiotowych. Mamy więc układanie dokumentu „przetrawionego” przez niszczarkę, zabawy z mapą oraz ze światłem w różnych barwach oraz wiele innych, stosunkowo prostych, ale ciekawych wyzwań. Jest (niestety) jedno, które psuje ten wydawałoby się idealny obraz. Mowa o odczytywaniu znaków z Tabuli. Co prawda, jest do nich podpowiedź, ale średnio spełnia ona swą funkcję. Wynika to z faktu, że porównując znaki z Tabuli z tymi z podpowiedzi, w niektórych przypadkach właściwe odczytanie znaczenia danego symbolu jest prawie niemożliwe (a przynajmniej bardzo trudne). Dla mnie takimi symbolami są np. te oznaczające „początek”, „południe” oraz „pustynię”. Poza tym niektóre symbole z podpowiedzi (według mnie) bardziej utrudniają niż ułatwiają odczytanie przekazu z Tabuli, a niektóre są wręcz zbędne, bo nie zawierają żadnej istotnej dla rozwiązania informacji. Na szczęście to jedyny (choć poważny) mankament w kwestii łamigłówek. Co prawda, w zadaniu muzycznym, w którym trzeba było zagrać melodię nuconą przez jedną z postaci, zapis nutowy tej melodii pojawiał się rzadko i na bardzo krótko, przez co trudno było rozszyfrować nuty, ale po kilku próbach dało się to zrobić. Mniej cierpliwi mogli zajrzeć do załączonej do pudełka solucji, gdzie te nutki zostały wydrukowane, choć trzeba uważać, aby oprócz nutek nie zobaczyć ich nazw. Jeśli zaś chodzi o zadania inwentarzowe, to oczywiście takowe również występują, i to w dużej ilości. Nie wyróżniają się jednak one niczym nadzwyczajnym, więc nie będę o nich wiele pisał.

Za to kilka zdań poświęcę interfejsowi. Patrząc na niego (i korzystając z niego podczas zabawy), ma się wrażenie powrotu do przeszłości. A wszystko dlatego, że jest on praktycznie taki sam, jak w dwóch pierwszych odsłonach cyklu – kursor w postaci ręki, który zmienia kształt w zależności od czynności; tematy dialogowe w postaci obrazków w pasku na dole ekranu itp. To sprawia, że ortodoksyjni fani serii poczują się tu jak ryba w wodzie.
Obrazek
Wielu z nich ucieszy również oprawa graficzna. Jest to bowiem 2D, dokładnie tak, jak to miało miejsce dwadzieścia lat temu, gdy Revolution Software pokazywało światu dwa pierwsze „Brokeny”. Graficznie jest naprawdę ładnie – kolorowo (może nawet trochę bajkowo), lokacje są wykonane z dużą dbałością o szczegóły, a postacie (szczególnie te, które były we wcześniejszych częściach serii) wyglądają praktycznie tak samo, jak w połowie lat 90-tych XX wieku (no, może poza mniejszą ilością pikseli widocznych na ekranie). Jedyne, czego można się przyczepić, to całkowita statyczność grafiki. Nigdzie nic się nie rusza – ani liście na wietrze, ani chmury na niebie, nie ma też przechodniów na ulicach Paryża czy Londynu. Nic, jakby Ziemia się zatrzymała, a z nią wszystko (no, poza naszymi bohaterami), co na niej jest. Co prawda, jak się wciągnąłem w akcję, to jakoś specjalnie to nie przeszkadzało, niemniej w dzisiejszych czasach statyczne lokacje to przeżytek.

Na szczęście twórcy muzyki i oprawy dźwiękowej zafundowali nam coś, co pasuje do XXI wieku, a nie tylko piski z PC Speakera. Co więcej, zrobili to naprawdę dobrze, bo muzyka dobrze oddawała wydarzenia na ekranie i potrafiła się do nich dostosować. Dźwiękowo i dubbingowo (oczywiście nie po naszemu) jest w porządku, trudno się do czegoś przyczepić. Choć oprawa muzyczna nie zapada na wiele dni w pamięć, to nie przypominam sobie również, aby coś w niej mi się nie podobało, dlatego zaliczę ją do zalet tej produkcji.
Obrazek
Z kolejnym „punktem programu” już tak łatwo nie będzie, bo opinie o nim słychać różne. Jedni twierdzą, że Broken Sword 5 to gra pełna dobrego humoru i żartów, inni – że przeciwnie, jest drętwo i sztywno, a jedynie czasami na ich twarzach pojawiał się delikatny uśmiech. A jaka jest moja opinia? Cóż, dla mnie ta seria od samego początku była jedną z tych bardziej humorystycznych i piąta jej odsłona podtrzymała tę opinię. Może nie rżałem przy niej tak często i tak głośno, że zagłuszałbym pracę młota pneumatycznego, ale i tak stosunkowo często zdarzało mi się okazać wesołość po tym, co zobaczyłem i usłyszałem. Tradycyjnie najwięcej takich sytuacji było miedzy panem „dwa b, dwa t” a Nico, ale i inni bohaterowie oraz inne wydarzenia potrafiły mnie rozbawić. Tak więc ja bardziej zgadzam się z tą pierwszą, niż z drugą przytoczoną wyżej opinią.

A jak jest z polonizacją? Polscy dystrybutorzy chyba wyszli z założenia, że skoro przygodówki nie są tak popularne, jak strzelanki czy „erpegi”, to tej nielicznej (aby na pewno?) grupce fanów wystarczy wersja kinowa. W efekcie mamy przetłumaczone jedynie napisy, a dialogi – już nie doczekały się rodzimego dubbingu. I choć polski tekst jest poprawny ortograficznie i stylistycznie, i poważnych baboli w nim nie napotkałem, to szkoda, że bohaterowie nie mówią po naszemu.

Jaka jest więc ta gra? Na pewno dobra – ma ciekawą, choć sztampową, fabułę, niezłe zagadki, graficznie i muzycznie też dobrze, choć w pewnym kwestiach (statyczność) mogłoby być lepiej. Do tego jest całkiem śmiesznie i po polsku, a w wersji pudełkowej dostajemy również wydrukowaną solucję. Poza tym ta produkcja powinna zadowolić także fanów retro (styl graficzny, interfejs, znajome postacie z poprzednich części). Z tych też powodów polecam ją wam serdecznie, tym bardziej, że od jej premiery już nieco czasu minęło, co sprawiło, że możną ją kupić w naprawdę rozsądnej cenie.
OCENA GRY: 8/10

ZALETY:

+ ciekawa fabuła
+ zagadki i łamigłówki
+ grafika
+ humor
+ oprawa audio
+ polonizacja
+ interfejs

WADY:

- znowu ratujemy świat
- statyczne lokacje
- odczytywanie znaków z Tabuli

Obrazek
Czasem trzeba się cofnąć, aby móc pójść dalej.
Moja lista gier ukończonych
W sprawach forum i www piszcie: adam_ok(at)przygodomania.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „Broken sword: klątwa węża”