Bone: wielki wyścig krów - recenzja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Adam_OK
Moderator
Posty: 3438
Rejestracja: 24 lutego 2013, 10:28
Lokalizacja: Ząbki koło Warszawy
Podziękował(a): 93 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 69 razy
Płeć:

Bone: wielki wyścig krów - recenzja

Post autor: Adam_OK » 07 kwietnia 2013, 16:16

Obrazek
Mieliście już okazję zapoznać się z moją opinią na temat pierwszego epizodu Bone’a, teraz nadszedł czas na bliższe przyjrzenie się jego drugiej odsłonie. Czemu zdecydowałem się opisać je oddzielnie? Głównie dlatego, że zostały one oddzielnie wydane, więc w pewnym sensie są dwiema różnymi grami. Co prawda różnic między nimi jest bardzo mało, ale o tym szerzej za chwilę.
Najpierw przyjrzyjmy się fabule tej części. Zaczyna się ona tam, gdzie zakończyła się rozgrywka w pierwszym odcinku – nasi kuzynkowie spotkali się wreszcie i razem z Thorn i jej babcią udali się do miasteczka na doroczny festyn. Głównym punktem tego festynu jest tytułowy Wyścig Krów, w którym dobrze nam znane krasule ścigają się z babcią, której od lat żadna nie potrafi pokonać. Być może dokona tego Tajemnicza Krowa, która w ostatniej chwili została zgłoszona do wyścigu. Co więcej, Phoney’owi udaje się przekonać miejscowych ludzi, że to właśnie ona jest główną faworytką tegorocznej imprezy i że babcia nie ma z nią żadnych szans. Dzięki temu liczy, że zrobi dobry interes, w czym pomóc ma mu Smiley. Fone tymczasem robi coraz bardziej maślane oczy do Thorn, ale nie wszystko idzie po jego myśli. Mimo to wierzy, że uda mu się jakoś odwrócić kartę i że wszystko będzie dobrze. Czy mu się uda? Czy dwaj pozostali kuzyni zbiją kokosy (a raczej jajka) na zakładach? Jaką rolę odegrają siły zła? Tego wszystkiego dowiecie się podczas zabawy z tym tytułem. W porównaniu do „Wygnańca z Kosteczkowa” epizod drugi oferuje trochę bardziej mroczną i bardziej rozbudowaną historię. Dzięki temu na ukończenie gry potrzeba więcej czasu niż poprzednio, po mojemu jest to około 3 do 4 godzin. Jest to, według mnie, całkiem przyzwoity rezultat.
Jeśli chodzi o zagadki, to jest dobrze. Mamy tu kilka ciekawych, choć prostych łamigłówek. Dla przykładu wspomnę o pakowaniu różnych toreb i pudeł na wóz czy pisaniu wiersza dla Thorn. Oprócz tego są też zręcznościówki, ale z żadną z nich nie powinno być problemu. Jedną można wręcz przejść za pierwszym podejściem, a w przypadku pozostałych (podczas wyścigu) ma się pewność, że jeśli się nie uda, to będzie za moment kolejna szansa. W sumie ten epizod jest podobny do poprzednika – sporo zagadek, ale dla wyjadaczy zdecydowanie za łatwych.
Obrazek
Jeśli zaś chodzi o aspekty techniczne gry, to mógłbym spokojnie zastosować metodę „Ctrl+C, Ctrl+V”, wklejając wszystko to, co napisałem w recenzji pierwszej odsłony. Jako że nie lubię iść na łatwiznę, to tego nie zrobię, ale ponieważ powtarzać się też nie lubię, więc o grafice, muzyce itp. opowiem w telegraficznym skrócie. Mamy więc tu ponownie do czynienia z trójwymiarowymi postaciami (często o dość śmiesznym wyglądzie) poruszającymi się po bardzo kolorowym, bajkowym świecie. Gdy do tego dodamy równie baśniową muzyczkę oraz banalne do opanowania sterowanie (w końcu to point & click), otrzymamy produkt, który śmiało można polecić najmłodszym graczom. Nie oznacza to, że ci starsi nie mają tu czego szukać, przeciwnie oni znajdą tutaj wspomnienia z dzieciństwa. Natomiast wszyscy, niezależnie od wieku, znajdą w grze sporo elementów humorystycznych, jak choćby pszczołę – giganta czy dialogi, szczególnie te między Phoneyem a babcią odnośnie do historii jej występów w wyścigu. Oczywiście to tylko przykłady, gdyż na dobrą sprawę w całym rozdziale jest całe multum śmiesznych rzeczy. To głównie dzięki nim gra jest tak przyjemna i to humor jest dla mnie głównym atutem Bone’a.
Do atutów można również zaliczyć polską wersją gry – tekst jest przetłumaczony poprawnie, bez rażących błędów. Czcionka, jakiej użyto, jest wyraźna i czytelna, a to jest dla mnie najważniejsze. Jedyne, co troszkę przeszkadza, to fakt, że naraz widać jedynie dwie linijki tekstu, ale nie jest to jakoś bardzo uciążliwe. W sumie więc wszystko jest OK.
Kończąc tę trochę zbyt krótką (jak na moje obecne standardy, ale biorąc pod uwagę długość gry, to aż tak źle nie jest) recenzję, powiem tak – jeśli graliście w „Wygnańca z Kosteczkowa” i się on Wam spodobał, to sięgnijcie po „Wielki Wyścig Krów”. Dostarczy on Wam równie udanej, a jednocześnie nieco dłuższej, zabawy. Z drugiej strony jeśli uważacie, że prawie 20 złotych za niecałe 4 godziny gry to za dużo, to odpuśćcie sobie ten tytuł, w końcu jest w czym wybierać. Ja kupiłem i się dobrze bawiłem.
OCENA GRY: 7/10

ZALETY:
+ świetny humor
+ kolorowa grafika
+ kilka całkiem udanych zagadek
+ podejście do czasówek
+ niezła muzyka
+ poprawne spolszczenie

WADY:
- mimo wszystko za krótka
Obrazek
Czasem trzeba się cofnąć, aby móc pójść dalej.
Moja lista gier ukończonych
W sprawach forum i www piszcie: adam_ok(at)przygodomania.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „Bone: wielki wyścig krów”