King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

ODPOWIEDZ

Co myślisz o grze?

10. Idealna pod każdym względem
0
Brak głosów
9. Prawie doskonała
2
33%
8. Świetna z małymi niedociągnięciami
1
17%
7. Dobra, ale czegoś jej brakuje
1
17%
6. Mogłaby być troszkę lepsza
1
17%
5. Niczym specjalnym się nie wyróżnia
1
17%
4. Więcej wad niż zalet
0
Brak głosów
3. Mogło być jeszcze gorzej
0
Brak głosów
2. Kiepska, to mało powiedziane
0
Brak głosów
1. Szkoda pieniędzy i zachodu
0
Brak głosów
 
Liczba głosów: 6

Awatar użytkownika
pelagia
Publicysta
Posty: 2444
Rejestracja: 03 stycznia 2012, 20:28
Lokalizacja: Poznań
Podziękował(a): 6 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 8 razy
Płeć:

King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

Post autor: pelagia » 20 kwietnia 2012, 11:21

Obrazek

Mile widziane uzasadnienie oceny

qwerty
Publicysta
Posty: 1277
Rejestracja: 28 lutego 2012, 15:45
Podziękował(a): 1 raz
Otrzymał(a) podziękowania: 11 razy
Płeć:

Re: King's Quest V - ocena użytkownika

Post autor: qwerty » 20 kwietnia 2012, 15:43

Nie będzie to może najuczciwsze podejście, gdyż grałem w to lata temu na Amidze z solucją na kolanach, ale mam do tej gry sentyment. Wiem, że niektóre dead-endy są wymysłem szatana, na pierwszy rzut oka wydaje się, że scenka, którą widzicie nie ma znaczenia (kot goniący mysz - pojawia się w grze raz), później boleśnie się przekonujecie o własnej naiwności. Wiem, że przejście przez pustynię może spowodować wycie do księżyca, wiem także o innych gotujących krew w żyłach sytuacjach, ale ocena może być tylko jedna :P

7+/10
Na tapecie:
Przygodówka: Professor Leyton and the Diabolical Box (NDS)
RPG: Final Fantasy (PSP)
Taktyczna: -
Survival Horror: Silent Hill
FPS: XIII
Akcja: Nier Automata
Logiczna: Babel Tower

Awatar użytkownika
PawelJasiak
Przyjaciel forum
Posty: 598
Rejestracja: 10 kwietnia 2016, 18:58
Podziękował(a): 2 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 4 razy
Płeć:

Re: King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

Post autor: PawelJasiak » 05 września 2016, 00:52

5/10

Niby klimatyczna, ale można zginąć co krok, a na dodatek można się zaklinować przez przeoczenie przedmiotu.. nie o to chodzi w przygodówkach.

qwerty
Publicysta
Posty: 1277
Rejestracja: 28 lutego 2012, 15:45
Podziękował(a): 1 raz
Otrzymał(a) podziękowania: 11 razy
Płeć:

Re: King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

Post autor: qwerty » 05 września 2016, 15:57

A o co? Oświeć nas.
Na tapecie:
Przygodówka: Professor Leyton and the Diabolical Box (NDS)
RPG: Final Fantasy (PSP)
Taktyczna: -
Survival Horror: Silent Hill
FPS: XIII
Akcja: Nier Automata
Logiczna: Babel Tower

Awatar użytkownika
porfirion
Publicysta
Posty: 418
Rejestracja: 17 lutego 2014, 13:07
Podziękował(a): 28 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 12 razy
Płeć:

Re: King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

Post autor: porfirion » 05 września 2016, 16:23

No, akurat KQ5 to chyba przebił wszystkie gry Sierry (a przynajmniej większość) jeśli chodzi o możliwości utknięcia - i to nie tylko przez przeoczenie jakiegoś przedmiotu czy sytuacji (@qwerty - sam wspomniałeś o kocie i myszy), ale i przez niewłaściwe użycie przedmiotu za wcześnie - a także możliwość losowej śmierci z byle powodu. A w przygodówkach chodzi o to, by deadendów nie było :P To oczywiście moje subiektywne zdanie, ale chyba nie jest odosobnione ;)

Przyznam, że ja się nie podejmę ocenić piątego King's Questa, bo jestem rozdarty - z jednej strony jest sentyment, bo była to chyba druga gra z serii w którą grałem (pierwsza była o niebo lepsza szóstka, ale w nią grałem jeszcze z tatą, gdy byłem na tyle mały, że z tamtych czasów pozostały mi tylko bardzo pojedyncze obrazy, a nie gra jako całość), miałem to polskie wydanie KQ5 dołączone do KŚ GRY na początku 2001 roku. Gra wydała mi się fajna (no, taka grafika jest naprawdę bardzo ładna, nawet teraz - choć "low resolution" ;)), ale że w gazecie była pełna solucja, to nadal młodym i niecierpliwym będąc przeszedłem podobnie jak Ty, qwerty, z solucją na kolanach. I z solucją to się wszystko ładnie komponowało i było ok - bo z solucją zawsze łatwo. Ale gdy wróciłem do gry przed paru laty, zdałem sobie sprawę z nielogiczności niektórych zagadek, no i z okrucieństwa gry wobec wszelkich pomyłek (tego z solucją się prawie nie zauważy, chyba że celowo się zrobi inaczej, niż napisali ;)). No i sentyment nieco osłabł... Dawniej z sentymentu dałbym może jakieś 7 czy nawet 8 na 10. Teraz to się momentami zastanawiam, czy takie 5/10 nie byłoby zawyżone :P Choć to może jednak zbyt surowe.
If you want something done, do it yourself! - Jean-Baptiste Emanuel Zorg, Piąty element

Więcej dowiesz się o człowieku po godzinie gry, niż po roku rozmowy - Platon, Zeus: Pan Olimpu

Awatar użytkownika
Sir_Kiełbasa
Przygodożerca
Posty: 2284
Rejestracja: 01 sierpnia 2013, 18:46
Ukończone gry przygodowe - link do tematu: Gothic 1 i 2, Lotus 3, Montezuma's Revenge, Red Baron, Sokoban, International Karate
Podziękował(a): 8 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 23 razy
Płeć:

Re: King's Quest V - ocena użytkownika

Post autor: Sir_Kiełbasa » 06 września 2016, 10:30

qwerty pisze:Nie będzie to może najuczciwsze podejście, gdyż grałem w to lata temu na Amidze z solucją na kolanach, ale mam do tej gry sentyment.
To co powiedzieć o uczciwości w ocenianiu starej gry, gdy gra się w nią współcześnie pierwszy raz? Wydaje mi się, że w takim przypadku w ogóle nie można jej uczciwie ocenić.
Wiem, że przejście przez pustynię może spowodować wycie do księżyca
Jeśli chce się to zrobić szybko. Jeśli w ogóle grę chce się "zaliczyć" i mieć z głowy, to jak najbardziej. Sam na początku tak miałem, ale to się zmieniło po tym, gdy zacząłem robić mapkę pustyni. To się stało w pewnym momencie grą samą w sobie - ile zdołam odkryć obszarów zanim padnę martwy. :) Z perspektywy czasu oceniam ten motyw w grze za jeden z najbardziej ciekawych. Ale taka jest ocena z perspektywy osoby, która raz przeszła (też się wspomagałem solucją o ile pamiętam (*) ), a później wracała, żeby się, jeśli można tak powiedzieć, delektować samą grą.

(*) co do solucji generalnie, to pamiętam, że wkurzały mnie (choć z perspektywy czasu oceniam takie podejście za słuszne) takie, które były strasznie lapidarne. Czyli nie było dokładnie napisane co zrobić. Chyba Top Secret w tym celował. :)
porfirion pisze:No, akurat KQ5 to chyba przebił wszystkie gry Sierry (a przynajmniej większość) jeśli chodzi o możliwości utknięcia - i to nie tylko przez przeoczenie jakiegoś przedmiotu czy sytuacji (@qwerty - sam wspomniałeś o kocie i myszy), ale i przez niewłaściwe użycie przedmiotu za wcześnie - a także możliwość losowej śmierci z byle powodu.
Tylko po latach takie momenty wspomina się miło, jak groźną panią od matematyki ze szkoły podstawowej. :oczko:
Przyznam, że ja się nie podejmę ocenić piątego King's Questa, bo jestem rozdarty - z jednej strony jest sentyment, bo była to chyba druga gra z serii w którą grałem (pierwsza była o niebo lepsza szóstka, ale w nią grałem jeszcze z tatą, gdy byłem na tyle mały, że z tamtych czasów pozostały mi tylko bardzo pojedyncze obrazy, a nie gra jako całość),


Dla mnie pierwszym KQ był KQ5. W ogóle był pierwszą grą Sierry, jeśli mnie pamięć nie myli. W dodatku od razu grałem z oryginału, co w tamtych czasach wyjątkowo podnosiło wartość/jakość samej gry. KQ6 była kolejną i ta mi się nie podobała tak jak 5-tka (była za bardzo udziwniona). Zwłaszcza, że chyba jej nie skończyłem ze względu na zabezpieczenie przed piratami. :[

qwerty
Publicysta
Posty: 1277
Rejestracja: 28 lutego 2012, 15:45
Podziękował(a): 1 raz
Otrzymał(a) podziękowania: 11 razy
Płeć:

Re: King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

Post autor: qwerty » 03 października 2016, 15:18

Jeśli mnie pamięć nie myli, to podobnie jak Sir_KIełbasa KQV było pierwszą grą Sierry z jaką miałem styczność (prawdę mówiąc nie wiedziałem, że są jakieś inne serie tej firmy na Amigę, odkryłem dopiero po latach). Jak to pięknie mówią Anglosasi, mam z nią "love-hate relationship". Sentyment kontra brutalna rzeczywistość. Zareagowałem, tak jak zareagowałem, gdyż uważam, że nie powinno się stosować tych samych standardów do starych i nowych tytułów. Nie dlatego, żeby - broń Boże ;) - nie naruszyć dobrej opinii legendy, tylko dlatego, że w tamtych czasach czego innego oczekiwało się od przygodówek. Gry miały być trudne, miały być wymagające, testować spostrzegawczość gracza, logiczne myślenie, kojarzenie faktów. Pewnie niektórzy z was kojarzą sytuację, gdy Sierra zaczęła wydawać swoje gry z interfejsem point'n'click. Był płacz, że uproszczenie interfejsu spłyciło rozgrywkę, gry stały się zbyt proste. Trudno nam sobie teraz wyobrazić, ale Lucasarts - największy konkurent giganta z Oukhurst - przegrywał zdecydowanie pod względem liczby sprzedanych kopii (chociażby otoczone kultem The Secret of Monkey Island).
Na tapecie:
Przygodówka: Professor Leyton and the Diabolical Box (NDS)
RPG: Final Fantasy (PSP)
Taktyczna: -
Survival Horror: Silent Hill
FPS: XIII
Akcja: Nier Automata
Logiczna: Babel Tower

Awatar użytkownika
kNOT
Przyjaciel forum
Posty: 1102
Rejestracja: 28 lutego 2012, 18:29
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował(a): 6 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 21 razy
Płeć:

Re: King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

Post autor: kNOT » 03 października 2016, 21:18

Małpie figle kultem obrosły w dobie ułatwionego dostępu do propagandowej tuby.

Za czasów, gdy pierwszy raz grałem w King's Questy, o popierdółkach od LucasArts nikt nie rozmawiał.

Dla odmiany Loom zrobił spore i bardzo pozytywne pierwsze wrażenie.

A dzisiaj Figielki to już co najwyżej sentymentalny kulcik...
A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają...

Awatar użytkownika
PawelJasiak
Przyjaciel forum
Posty: 598
Rejestracja: 10 kwietnia 2016, 18:58
Podziękował(a): 2 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 4 razy
Płeć:

Re: King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

Post autor: PawelJasiak » 03 października 2016, 22:11

No to mamy diametralnie różne podejście. Są gry z tamtego okresu - z obu największych ośrodków, które są po prostu świetne. Więc dało się odrzucić to co zbędne w point-and-clickach. A jeżeli łażenie bez celu po pustyni i setny zgon w jakikolwiek sposób testuje moją logikę, to też chyba nie operujemy na tej samej płaszczyźnie ;) albo fakt, że zapomniałem/nie znalazłem kawałka sera żółtego na początku gry, bo przecież powinienem przewidzieć, że mi się przyda w końcówce. Sam fakt tego, że wtedy były inne oczekiwania co do gier nie może spowodować, żeby obecnie ocenić ją na równi z tytułami, które zarówno wtedy wyszły już z tego marazmu, jak i obecnymi, które zrobiły duży krok do przodu. Ponadto jakbym chciał ginąć co chwilę od byle czego w grach to bym grał w Counter Strike online. Przechodziłem ją w 2002 roku i moja ocena nie byłaby wcale wyższa wtedy. I tak samo by było jakbym grał w 1990. A na koniec tylko napiszę, że jest ogromna różnica między wysokim poziomem trudności (Myst) a głupim komplikowaniem rozgrywki niespodziewanymi zgonami i możliwością zablokowania gry przez jakieś przeoczenie.

qwerty
Publicysta
Posty: 1277
Rejestracja: 28 lutego 2012, 15:45
Podziękował(a): 1 raz
Otrzymał(a) podziękowania: 11 razy
Płeć:

Re: King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

Post autor: qwerty » 04 października 2016, 13:00

Seria Space Quest sama śmiała się z tych zgonów. Warto było umyślnie spowodować śmierć bohatera, by przeczytać zabawny opis. W poważniejszych produkcjach takie podejście zniechęcało gracza do klikania wszystkiego na wszystkim. Kombinowanie z linią komend było nagradzane alternatywnymi komentarzami. Współczesne tytuły wręcz zachęcają do używania wszystkich 3 przedmiotów w ekwipunku (bo użyte magicznie znikają) na wszystkich 3 hotspotach w co drugiej lokacji. Naturalnie są jeszcze wspomniane przez Ciebie gry FPP, ale to zupełnie inny podgatunek.
Na tapecie:
Przygodówka: Professor Leyton and the Diabolical Box (NDS)
RPG: Final Fantasy (PSP)
Taktyczna: -
Survival Horror: Silent Hill
FPS: XIII
Akcja: Nier Automata
Logiczna: Babel Tower

Awatar użytkownika
earwig11
Przyjaciel forum
Posty: 759
Rejestracja: 19 kwietnia 2012, 22:33
Lokalizacja: Maupiti Island
Podziękował(a): 8 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 66 razy
Płeć:

Re: King's quest V: absence makes the heart go yonder - ocena użytkownika

Post autor: earwig11 » 29 grudnia 2016, 18:57

King's Quest V to pierwszy z King's Questów i chyba pierwsza gra Sierry w jaką grałem, jeszcze na Amidze. Darzę ją dużym sentymentem więc ocena będzie zawyżona. Co do dead-endów to się nie będą wypowiadał, bo moi przedmówcy chyba już wyczerpali temat. Jak grałem z opisem w ręku to się wydawała łatwą grą :E Dodam tylko kilka zdań na temat wersji amigowej.

Na Amidze gra była niezłamana (a przynajmniej ja taką miałem) w połowie gry wyskakiwał komunikat o wpisaniu kodu z instrukcji. Oczywiście takowej nie posiadałem, więc dla mnie to był koniec rozgrywki. Próbowałem wpisywać wszystkie możliwe kombinacje, ale z szybkiego przeliczenia ich ilości wychodziło, że musiałbym poświęcić na to kilka lat, więc dałem sobie spokój. Dopiero kilkanaście miesięcy później wygrzebałem skądś ksero kodów. Ależ mi ręce drżały jak wpisywałem je do gry, jakież to wątpliwości mną targały. Czy to aby nie fake? Czy zadziała?

Amigowa wersja KQV (oraz Space Quest IV) to chyba najgorzej wydane konwersje na ten komputer. Wystarczy porównać grafikę np: z amigowym Simon the Sorcerer, wydaje się, że to na zupełnie inny sprzęt. Drugim i chyba poważniejszym mankamentem była szybkość działania, a raczej powolność. Przejście Grahamem z jednej strony ekranu na drugi, trwało minuty z zegarkiem w ręku. Nie wspomnę o samych czasach ładowania gry i kolejnych plansz, nawet z HD. No, ale wtedy tak bardzo mi to nie przeszkadzało, teraz mile wspominam te przygody więc ocena to 8/10

ODPOWIEDZ

Wróć do „King's quest V: absence makes the heart go yonder”