
Każdy, kto przeczytał informacje umieszczone na opakowaniu, dotyczące wspaniałej grafiki 3D i intrygującej fabuły, prawdopodobnie z niecierpliwością będzie wyczekiwał momentu, gdy po skończonej instalacji będzie mógł zasiąść do gry. A tymczasem...
Pierwszym, co przyjdzie nam oglądać po zainstalowaniu programu, będzie napis “error”. Oj, trzeba się troszkę nagimnastykować, zanim uda się uruchomić grę. Ale prawdziwy przygodomaniak wyzwań się nie boi. Wgrywamy więc brakujące pliki i patche, które powstały zresztą dzięki miłośnikom gier, i już możemy zacząć zabawę.
Początkowym napisom przygrywa muzyka nieodparcie kojarząca się z Grim fandango. Wspaniale - ścieżka dźwiękowa w wyżej wspomnianej grze jest rewelacyjna. Niestety, w momencie kliknięcia na napis „Nowa gra”, miły dla ucha swing urywa się.
Kiedy wprowadzenie, informujące, jaka czeka nas misja dobiegło końca, zaczęłam mocno wpatrywać się w ekran w oczekiwaniu na tę wspaniałą grafikę, zapowiadaną przez twórców. Niestety, wpatrywanie się nic nie dało, przecieranie oczu i nakładanie okularów również. Nie ma pięknej grafiki, nie ma również żadnego 3... Za to znalazłoby się kilka określeń na “D” opisujących to, co widać na ekranie. Wnętrza nie przedstawiają się może najgorzej, są estetyczne i dopracowane, tyle tylko że w żaden sposób nie da się podziwiać ich pełnego wystroju – nie ma obracania się wokół własnej osi, przemieszczamy się między aktywnymi punktami. Moja pierwsza myśl: zostałam nabita w butelkę, bo o grafice 3D można zapomnieć. Dużo starsze gry, bez szumnych napisów na opakowaniu, wyglądały lepiej. Bardzo dużo jest miejsc ciemnych, szaroburych, w których znalezienie jakiegoś przedmiotu graniczy z cudem.

Kolejnym dziwnym rozwiązaniem jest sposób przemieszczania się po terenie. Idziemy na uniwersytet, by spotkać się z profesorem. Przed nami budynek - po chwili następuje zamrożenie obrazu i nagle jesteśmy już w gabinecie mężczyzny. Idziemy na teren jednostki wojskowej, podnosi się szlaban, krok do przodu i pstryk - cudownym sposobem jesteśmy w gabinecie oficera. Program sam przenosi nas w miejsce, w którym powinniśmy się znaleźć, możemy więc zapomnieć o błądzeniu i zwiedzaniu dodatkowych miejsc. Podobnie rzecz ma się przy wykonywaniu pewnych czynności. Wystarczy, że nasz bohater zobaczy kod do neseseru, by ten sam się otworzył.
Odgłosy otoczenia to kolejna porażka. Mamy ich trzy lub cztery. W zależności od miejsca, w którym jesteśmy, mamy dźwięk przejeżdżającego autobusu, pisania na maszynie, albo zawodzenie wiatru. Mnie też chciało się wyć, gdy tego słuchałam.
Mimo tych wszystkich rozczarowań, jakich doznałam już na początku, ruszyłam na spotkanie z przygodą. Pomyślałam, że praca detektywa - szukanie śladów, rozwiązywanie zagadek - powinna mi się spodobać.
A figę. Ułożenie podartego listu, wyprodukowanie szklanki biopaliwa tylko po to, by dojechać do stacji benzynowej, a potem wyruszyć pieszo w dalszą drogę, czy rozwiązywanie bzdurnych zagadek wymyślonych przez profesora, bo tylko wtedy chce z nami rozmawiać - wszystko to nie ma większego sensu. Na dodatek jeśli owych zagadek, źle przetłumaczonych i wepchniętych na siłę, się nie rozwiąże, jedynym wyjściem pozostaje wczytanie poprzedniego zapisu.
Podejrzewam, że niejeden gracz osłupiał, gdy oglądając wybitą szybę w oknie, mógł podjąć rozmowę o... potłuczonych kieliszkach. Z szafki wyciągamy kitel, opisany jako toga. Niejednokrotnie tłumaczenie wprowadziło mnie w błąd i zastanawiałam się nad tym, co mam wykonać - nie ze względu na wysoki poziom trudności gry, ale dlatego, że byłam zdezorientowana. Jeszcze inny przykład - badamy sprawę zaginięcia jakiejś osoby, ale nie wiedzieć czemu musimy lecieć przyskrzynić gubernatora na próbie wyłudzenia ubezpieczenia za rzekomo skradzione klejnoty. Rozumiem, że to ma skłonić szeryfa do współpracy, ale wcześniej nie było żadnej wzmianki, niczego, co wskazywałoby, że on tej współpracy podjąć nie zechce. Większość zagadek w grze nie ma żadnego powiązania z fabułą, brak jakiegokolwiek logicznego wytłumaczenia, dlaczego trzeba to czy tamto wykonać. Aby pchnąć grę do przodu, szłam od miejsca do miejsca w poszukiwaniu zadań, które jednak nie miały nic wspólnego z tym, co przeczytałam w zebranych aktach.
