Jak wiadomo, różni ludzie mają różne gusty, przez co to, co jednym się podoba, inni uznają za rzecz niewartą uwagi. Widać to również na przykładzie moich recenzji i ocen, jakie wystawiam niektórym tytułom. Weźmy dla przykładu Undercovera – mnie się on podobał, choć na forum wiele osób oceniło go nisko. Z drugiej strony jest Riven – dla niejednego gracza produkt wręcz idealny, dla mnie – nudny jak flaki z olejem. Czytając opinie o trzeciej odsłonie cyklu Atlantis, najczęściej spotykałem się z jej krytyką. Według mnie jest ona zbyt ostra, bo ta gra jest naprawdę dobra.
Trzecia część serii toczy się w roku 2020, na pustyni Hoggar. Młoda pani archeolog szuka tutaj śladów egipskiej cywilizacji. Niestety, już na początku wyprawy zdarza jej się nieszczęśliwy wypadek, ale z opresji ratuje ją mężczyzna o imieniu Targui, który właśnie planuje samotny atak na bandytów broniących dostępu do studni, z której korzystał jego lud. Jak się później okaże, bandyci ci przeszkadzają także naszej bohaterce, gdyż próbują oni odnaleźć legendarny skarb. Podpowiedzi jak do niego dotrzeć udziela nam pewien delfin znajdujący się wewnątrz Kryształowej Czaszki. No dobrze, ale co to ma wspólnego z Atlantydą? Otóż Egipcjanie, którzy tutaj żyli, byli podobno potomkami Atlantydów, także Czaszka ma Atlantydzki „rodowód”. Poza tym podczas podróży po świecie gry trafimy na lokację znaną z poprzedniej odsłony serii. W zasadzie na tym można zakończyć tę wyliczankę. W trakcie gry trafimy także m.in. do Bagdadu oraz do paleolitu. Do miejsc tych dotrzemy, korzystając ze specjalnego pilota, a które z nich odwiedzimy wcześniej, a które później - zależy tylko od gracza. W pewnym więc sensie mamy powtórkę z drugiego Atlantisa, z tą różnicą, że teraz przejścia są bardziej płynne niż wcześniej. Tam, podróżując między Chinami, Jukatanem i Irlandią, miałem wrażenie, że ktoś w pewnym momencie odcinał wszystko nożem i w efekcie wracałem do wcześniejszej lokacji. Tu tego nie czułem. Gra zapewnia też odpowiednio długą rozrywkę, co dla mnie było zaletą, bo historia w niej opowiedziana mnie zainteresowała. I to pomimo faktu, że pełno w niej niedomówień, a sztandarowym przykładem jest tu fakt, że nie wiadomo, jak na imię ma nasza pani archeolog.

Niedomówień nie ma za to w zagadkach, co oznacza że są one logiczne i wiadomo, co w nich należy zrobić. Mnie osobiście bardzo spodobały się łamigłówki z Bagdadu – labirynt jednorożca, wyścig na szczyt wieży oraz zagadka z gwiazdami. Wszystkie one stały na odpowiednim poziomie trudności i dawały sporą satysfakcję po ich rozwiązaniu. A co najlepsze, praktycznie nie wymagały one szybkich palców czy małpiego refleksu, a jedynie szarych komórek. Wyjątkiem jest wspomniana wspinaczka po wieży, którą wykonano w konwencji gry planszowej, w której rzut kostką zastąpiono rzutem kokosem w hipopotamy. Każdy trafiony hipopotam oznacza ruch o jedno pole do przodu, a że jest ich sześć, to właśnie o sześć pól można się maksymalnie przesunąć w jednej kolejce. Aby wykonać taki rzut, należy w odpowiednim momencie wcisnąć guziczek. Gdy chcemy się ruszyć o 3 lub 4 pola, to wymierzenie momentu wciśnięcia przycisku może być trudne, najłatwiej jest, gdy chcemy się przesunąć o jedną lub o sześć kratek. I tak na dobrą sprawę ruszając się właśnie o jedno lub sześć pól, można wygrać tę grę, dzięki czemu nerwy gracza nie zostają nadszarpnięte. Tyczy się to nie tylko tej łamigłówki, ale wszystkich innych. Z pozostałych warto wspomnieć o ważeniu piór oraz o walkach wilków. A to nie wszystkie zagadki, więc każdy powinien być usatysfakcjonowany zarówno ich ilością, jak i jakością. Jak wspomniałem, nie ma tu żadnych czasówek, ale nie oznacza to, że nie można zginąć. Ba, tu nawet... trzeba umrzeć w pewnym momencie, ale nieco później udaje się nam wrócić do świata żywych.
A jak w ogóle wygląda ten świat? Najkrócej mówiąc: naprawdę ładnie. Już to kiedyś pisałem, ale powtórzę i tutaj – bardzo dobrze dobrano kolory do każdej lokacji. W efekcie w Bagdadzie dominują żywe, bardzo nasycone barwy dobrze oddające jego baśniowość (w końcu to opowieść z Tysiąca i Jednej Nocy). Z drugiej strony mamy pustynię Hoggar – tu wszystko jest (potocznie mówiąc) szarobure, co dobrze pasuje do surowości tego miejsca. Lokacje to oczywiście nie wszystko, są też różne postacie. Wykonano je poprawnie, a wygląd naszej pani archeolog zapewne przypadnie do gustu męskiej części graczy. Mnie, oprócz niej, spodobał się również wygląd innych osób oraz sposób, w jaki się poruszały. W sumie więc grafika to jeden z lepiej wykonanych elementów gry.

Jeśli zaś chodzi o muzykę, to tu tak świetnie nie jest, ale źle też nie. Ogólnie mówiąc, warstwa dźwiękowa jest na średnim poziomie, nie ma tu takich „wahań formy”, jak to miało miejsce w poprzedniej części cyklu. Z jednej strony to dobrze, bo nie ma tu aż tak denerwujących kawałków, jak w Chinach. Z drugiej – nie ma też takich rewelacyjnych ścieżek jak w Irlandii. Tu poziom jest cały czas równy, a czy to wada, czy zaleta – oceńcie sami.
Atlantis 3 jest typowym przedstawicielem gry ze sterowaniem typu point & click. Co to znaczy, to wie każdy fan gatunku, więc tłumaczyć tego nie trzeba. Podobnie jak i systemu „kulkowego” zapisywania gry, gdyż zrobiłem to w recenzji poprzednika (tutaj ten system jest ponownie zastosowany). Po prostu wszystko jest jasne i przejrzyste, więc nikt nie powinien mieć żadnych problemów z obsługą gry.
Na plus zaliczyć też trzeba polonizację gry. Wiem, że wiele osób nie lubi pełnych spolszczeń (a takie tu zastosowano), ale wykonano je naprawdę dobrze. Tyczy się to nie tylko napisów, w których nie znalazłem błędów, ale także głosów. Najlepiej to widać (a raczej słychać) na przykładzie naszej bohaterki – wykreowano ją na osobę cichą, spokojną, wręcz nieśmiałą i jej głos idealnie pasuje do tego wizerunku. Równie dobrze spisano się w przypadku pozostałych osób i dzięki temu ma się wrażenie, że ich kwestie są mówione, a nie czytane z kartki. To chyba jedna z lepszych lokalizacji przygodówek w naszym pięknym kraju.
W sumie więc uważam Atlantis 3 za bardzo udaną produkcję z wieloma elementami godnymi uwagi. Jedyny poważny zarzut to zbyt mała ilość powiązań z Atlantydą oraz poprzednimi częściami serii. Poza tym gra ma wszystko, co mieć powinna – interesującą fabułę, logiczne zagadki, ładną grafikę i bardzo udane spolszczenie. To sprawia, że warto się z nią zapoznać, choćby po to, aby samemu zweryfikować opinie o niej krążące po sieci (także moją). Jedyny problem, jaki można napotkać, to jej zdobycie, ale od czego są aukcje internetowe albo znajomi? Jeśli więc nie mieliście okazji zagrać w ten tytuł, to zachęcam każdego do nadrobienia tej zaległości.
OCENA GRY: 9/10
ZALETY:
+ fabuła
+ zagadki
+ polonizacja
+ grafika
+ muzyka (częściowo)
WADY:
- za mało Atlantydy
- muzyka (częściowo)