
...NUDA :-( To ona sprawiła, że w Rivena grałem bardziej z obowiązku kronikarskiego (z którego teraz się wywiązuję) niż dla przyjemności. Ba, gdyby nie ten obowiązek, to nigdy bym tej gry nie ukończył. Moi wierni czytelnicy (mam nadzieję, że choć kilku takowych jest) zapewne pamiętają, że to samo pisałem o polskiej produkcji pt. „Chłopaki nie płaczą”, której wystawiłem ocenę 3/10. Jak widać trudno uznać to za rekomendację.
No dobrze, ale cóż takiego mnie w Rivenie znudziło? Otóż przede wszystkim tragiczna fabuła. Co prawda wiele osób twierdzi, że dzieła firmy Cyan jej nie mają, niemniej o poprzedniku Rivena powiedzieć się tego nie da, ba ten element był całkiem udany. Tu niby też jest opowiedziana pewna historia, która zaczyna się w tym samym momencie, w którym zakończył się pierwszy Myst. Okazało się bowiem, że rozwiązanie problemu synów Atrusa to nie wszystko – teraz trzeba odnaleźć ich matkę. Wiadomo, że jest ona gdzieś w świecie zwanym Riven i że to my mamy podjąć się misji jej uratowania, gdyż jej „kochający” (właśnie widać jak bardzo) mąż ma ważniejsze sprawy do załatwienia. Żeby jednak nie było, Atrus załatwia nam „transport” do Rivena, obiecuje też, że gdy wykonamy zadanie, to po nas wróci. Tuż po dotarciu na miejsce i po objęciu kontroli nad naszą postacią znajdujemy na półce skalnej zwłoki pewnego mężczyzny, które rozbudziły moją nadzieję na wątek kryminalno–sensacyjny, lecz okazała się ona płonna. Jednak najgorsza była kompletna dezinformacja i zdezorientowanie jakie mi towarzyszyło podczas podróży po świecie gry. Objawiało się to tym, że nieraz nie miałem zielonego pojęcia, gdzie mam iść, co mam zrobić i czy czegoś nie przeoczyłem. Nie podobało mi się również to, że był tylko główny cel – odnaleźć Catherine, a nie było żadnych celów pośrednich czy niezwiązanych z głównym zadaniem. To tak jakby grać w grę RPG bez questów pobocznych! Po prostu koszmar, bo to ich liczba i jakość decydują często o jakości całej gry. Kto grał w Baldura, Fallouta czy inną grę tego typu, ten wie o czym mówię i zapewne przyzna mi rację. Niestety, w kontynuacji Mysta zabrakło tego elementu. W części pierwszej taką rolę pełniło zbieranie kolorowych stron dla obu braci, tu niczego podobnego nie było. Prowadziło to do wspomnianego zdezorientowania, a to z kolei sprawiało, że coraz bardziej odechciewało mi się grania i z coraz większą niecierpliwością wypatrywałem napisu „The End”. A gdy w końcu zobaczyłem finalny filmik, uznałem, że gdybym to ja był kierowaną przeze mnie postacią, to normalnie spuściłbym Atrusowi łomot, bo w decydującym momencie zachował się jak typowy polski polityk, brrrrr.

Jeśli zaś chodzi o kwestie techniczne, to w stosunku do poprzednika widać tu wyraźny postęp. Poprawiono m.in. grafikę, która choć także nieco pikselowata, jest bardziej kolorowa niż w pierwszym Myście. Podobały mi się szczególnie niektóre efekty, np. te podczas przejażdżki wagonikiem. Ładnie przedstawiają się również widoczki w grze, a wnętrza różnych pomieszczeń czy jaskiń też robią pozytywne wrażenie. Dobrze oddają to screeny, których kilka zamieściłem w tym tekście. Krótko mówiąc – grafika to jeden z lepiej wykonanych elementów tej produkcji.
Drugą taką rzeczą, o której mogę mówić w pozytywach, jest interfejs. Na to zdanie zasłużył sobie faktem, że wszystkie błędy, o jakich pisałem w recenzji części pierwszej, zostały naprawione. Oznacza to, że sejwy wreszcie działają tak samo jak w innych gierkach i tam gdzie się zapisywałem, to w tym samym miejscu byłem po załadowaniu. Pojawiło się też coś, co można nazwać ekwipunkiem. Co prawda zbieramy jedynie książki i to zaledwie kilka na całą rozgrywkę, ale należy to docenić. Pozostałe sprawy związane z interfejsem też zostały wykonane dobrze i nikt nie powinien mieć problemów z ich obsługą.

Na koniec standardowo o polonizacji. I standardowo napiszę, że nie było się do czego przyczepić. W tekście pisanym nie napotkałem jakichś rażących błędów, a głosy (które słyszałem nim coś się zacięło) były dobrze dobrane.
Porównując Rivena do pierwszego Mysta, można powiedzieć, że to co w tej pierwszej grze było dobre, w drugiej zepsuto, i odwrotnie. A że te gorsze elementy w Rivenie należą do tych najważniejszych, więc ich wpływ na ocenę końcową będzie bardzo duży. Z drugiej strony teraz wiem, skąd wzięły się opinie przytaczane przeze mnie we wstępie do recki Mysta i w pełni je rozumiem. I tak jak długo te opinie mnie zniechęcały do tej serii, tak po drugiej jej odsłonie wróciły one do mnie, powodując, że mój entuzjazm i ochota na bliższe zapoznanie się z kolejnymi częściami są bardzo niewielkie.
ZALETY:
+ poprawne wykonanie od strony technicznej
+ niezłe spolszczenie
+ poprawienie kilku niedoróbek
WADY:
- nuuuuuuuuuuuda
- przekombinowane zagadki
- beznadziejne zakończenie
- niedoróbki dźwiękowe
