Monolith - recenzja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
DirkPitt1
Publicysta
Posty: 1009
Rejestracja: 08 lipca 2015, 13:42
Podziękował(a): 38 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 142 razy
Płeć:

Monolith - recenzja

Post autor: DirkPitt1 » 09 czerwca 2025, 14:42

Animation Arts kojarzy się raczej z klimatami przygodowymi, z niewielką domieszką fantastyki, jak w (zapewne doskonale miłośnikom przygodówek znanych) grach z serii The Secret Files i Lost Horizon. Tym razem jednak twórcy zaproponowali nam pozornie typową opowieść science fiction osadzoną w przyszłości, w której ludzkość zdążyła już wyruszyć do gwiazd i aktywnie odkrywa i eksploatuje nowe światy. Piszę „pozornie”, bo czeka nas też dość ciekawy twist, którego nie będę zdradzać.

Ale po kolei. Wszystko zaczyna się od katastrofy pewnego niewielkiego statku kosmicznego. Bohaterka budzi się z kriosnu, nie mając pojęcia, gdzie się właściwie znalazła, ani gdzie się podział pilot. Do tego cierpi na dziwne luki w pamięci, w swoim skafandrze kosmicznym znajduje identyfikator z własnym zdjęciem i danymi biometrycznymi, ale pod nieznanym jej nazwiskiem, a odnaleziony krótko potem dziennik zaginionego pilota sugeruje, że dziury w pamięci mogą być wynikiem celowego sabotażu kriokomór. Nie mając możliwości wezwania pomocy, Tessa wyrusza wraz z CORE-em – robotycznym towarzyszem – w kierunku źródła nieznanego sygnału radiowego i tajemniczych błysków światła, docierając w końcu do opuszczonej stacji górniczej, z której… nie miał prawa być emitowany żaden sygnał. W dodatku wydaje się, że Tessa może nie być tu sama.

Fabuła jest całkiem mocną stroną tej produkcji, a odpowiedzi na każde pytanie wywołują tylko następne pytania. Co się właściwie stało? Wypadek i zwykła zbiegi okoliczności? Szpiegostwo przemysowe i korporacyjny sabotaż? A może coś innego, coś bardziej obcego? Mnie klimat tej opowieści skojarzył się w pierwszej kolejności ze Stasis, a następnie z Alpha Polaris. Taka forma prowadzenia narracji jest jednocześnie wadą i zaletą, bo twórcom często bez problemu przychodzi snucie takiej tajemniczej opowieści, ale gorzej z satysfakcjonującymi odpowiedziami na wszystkie te pytania. Nie inaczej jest tutaj i choć mnie rozwiązanie zagadki przypadło do gustu, nie zdziwię się, jeśli wielu osobom się nie spodoba. Jakie to rozwiązanie? Nie powiem. Zagrajcie sami i się przekonajcie. Podpowiem tylko tyle, że jeśli jesteście zaznajomieni z koncepcją niewiarygodnego narratora, dość szybko zorientujecie się, w jakim ogólnym kierunku zmierza ta historia, choć raczej nie przewidzicie szczegółów twistu fabularnego.

Przez większą część gry, postaci z konieczności nie ma za wiele i występują przede wszystkim w holonagraniach, a bohaterka może sobie pogadać jedynie z robocikiem CORE-em. To przydatny towarzysz, który jest w stanie odtwarzać wspomniane nagrania, skanować otoczenie, czasem ujawniając coś, czego nie widzi gołe oko Tessy. Dodatkowo potrafi zabawić rozmową i myślę, że twórcom całkiem nieźle wyszło przedstawienie osobowości robota. Dość trafnie pokazano jakie problemy sztucznej inteligencji sprawia zrozumienie i wykazanie poczucia humoru albo oparte na logice i statystyce rozumowanie CORE-a, skonfrontowane z nie całkiem logicznym instynktem przeżycia i decyzjami bohaterki. Czasem nawet udaje mu się nieźle połączyć statystykę z humorem: „Obliczam, że szanse, że to przeżyjesz wynoszą… więcej niż 0%”.

Jeśli chodzi o grafikę, otoczenie jest pierwsza klasa. Krajobrazy obcej planety naprawdę robią wrażenie. Czy to surowy, skalisty teren, czy moczary porośnięte dziwacznymi roślinami czy wnętrza stacji górniczej, ogląda się to z przyjemnością. Modele postaci są OK. Ale przyczepię się kilku rzeczy. Po pierwsze, w grze mamy palnik gazowy, a graficzne i dźwiękowe efekty z nim związane wyglądają mi na spawanie elektryczne. Ale to pierdółka. Bardziej zirytowało mnie, że w zagadce, w której należy zaplanować trasę przejazdu łazika, całkiem sporo sektorów ma podłoże lawowe, więc jakiego krajobrazu należałoby się spodziewać? Ano takiego skalistego krajobrazu, z jakim dotąd mieliśmy do czynienia (tak zresztą wygląda miejsce, do którego dociera Tessa), ewentualnie czegoś podobnego do surowych, ale pięknych pejzaży wulkanicznej Islandii. A tymczasem co widzimy na filmiku z tego przejazdu? Najpierw parę zupełnie ziemskich palm (choć tutejsza roślinność w ogóle ziemskiej nie przypomina), a potem spalone słońcem piaski żółtej pustyni, przypominającej Saharę. Zupełnie to nie pasuje do reszty widoków planety. Muzyka? Taka słabo zauważalna, czyli w zasadzie spełnia swoje zadanie.

No i oczywiście przyszedł czas wspomnieć o zagadkach. Tu jest całkiem dobrze, choć nie idealnie. Zagadki przedmiotowe są z zasady logiczne, czasem wymagające odrobiny wiedzy z fizyki (metale magnetyczne i niemagnetyczne) i chemii (jaki kwas rozpuszcza złoto, choć tu znajdzie się i podpowiedź w świecie gry). Z zagadkami nie przedmiotowymi bywa różnie. Większość jest prosta, ale przyjemna, jak choćby odpowiednie ułożenie ogniw, żeby zasilić potrzebne systemy, albo odważenie odpowiednich proporcji metali do przygotowania stopu. Jest jedna zagadka, która moim zdaniem nie do końca dobrze wyjaśnia, czego właściwie gra oczekuje od gracza: nie całkiem było dla mnie jasne jak odnieść znalezione wskazówki do liczb wyświetlanych przez sejf. Jest też jedna taka „zagadka”, która nie wiadomo po co powstała, bo tylko zmarnowała czas twórców. Mam na myśli wyciągnięcie akumulatora z generatora. Wystarczy odłączyć 12 przewodów. Tak po prostu, bez żadnej filozofii i haczyków. Ani nie jest to na czas, ani nie wymaga zręczności, ani kolejność odłączania nie ma najmniejszego znaczenia.

Dla równowagi istnieje ukryta, opcjonalna zagadka, której rozwiązanie pozwala odblokować dwa lub trzy wcześniej niedostępne holonagrania. Może nic niezwykłego, zwykłe zgadywanie ciągu liczbowego na podstawie wzorca i wskazówek, ile cyfr jest prawidłowych i na swoich miejscach, ale spodobało mi się. Nawiasem mówiąc, to tutaj wystąpił jeden z dwóch poważnych błędów, które mi się przytrafiły. W pewnym momencie musiałem grę na chwilę alt-tabować a po powrocie do niej, stwierdziłem, że przyciski, służące do wybierania cyfr, zniknęły. Co gorsza, zniknęły mi też wszelkie menusy i byłem zmuszony ponownie uruchomić grę, nie mogąc uprzednio zapisać postępów. Szkoda też, że od chwili dotarcia do tytułowego monolitu proporcje się zmieniają i nagle jest więcej scenek i gadania, niż rozwiązywania zagadek.

Poza tym, o ile gatunek przyzwyczaił mnie już do bohaterów noszących w kieszeniach mydło i powidło, 50-kilogramowe worki i kilkumetrowe drabiny i zwykle nie zwracam już na to uwagi, to moment, w którym Tessa nalewa do prowizorycznej miski łatwopalnego środka dezynfekującego, podpala go i taką miskę z płonącą zawartością wtyka sobie niefrasobliwie do kieszeni, sprawił, że zazgrzytałem zębami. Od razu przypomniało mi się Unusual Findings, gdzie protagonista natychmiast został przestrzeżony przed noszeniem po kieszeniach niezakorkowanej zlewki z silnie żrącym kwasem. A przecież Unusual Findings było grą z założenia absurdalną! Chyba coś tu jest nie tak, skoro w grze absurdalnej ludzie postępują rozsądniej niż w grze, która teoretycznie ma być bardziej realistyczna i wiarygodna.

No i na koniec błędy. Nie ma ich dużo i tylko jeden poważny (poza wyżej wspomnianym). W momencie, gdy CORE jest tymczasowo niedostępny, przypadkowo wcisnąłem klawisz odpowiadający za skanowanie otoczenia przez CORE-a i gra się zablokowała, wymagając restartu. Widziałem też kilka drobnych pierdółek w angielskiej wersji językowej. Raz, po zażyciu antidotum na pewną truciznę, Tessa zapisała sobie w dzienniku, że na szczęście „antidotum zostało zneutralizowane”, w innym miejscu Finn 2 zdania później zmienił się w Michaela i trafiły się ze dwie literówki w stylu „bee” zamiast „be”. Wydaje mi się też, że była mowa o wstrzyknięciu antidotum, a w dzienniku jest wspomniane o przyjęciu doustnym, ale tu mogłem coś źle zapamiętać.

To jaki w końcu werdykt? Grać, czy nie grać? Grać, pewnie, że grać. Gra jest lepsza od późniejszych części Secret Files i zdecydowanie od Lost Horizon 2. Mam nadzieję, że na tym się nie skończy powrót AA do formy.
Ocena: 8

Plusy:
- Wygląd obcego świata
- Niezłe zagadki
- Zgrabnie poprowadzona fabuła
- Fajna relacja Tessy z pomocnym robotem
- Człowiek chce wiedzieć, co będzie dalej…

Minusy:
- ...chociaż odpowiedzi mogą niektórych rozczarować
- Okazjonalnie błędy
- Drobne nieścisłości i literówki w dzienniku
- Zupełnie zmarnowana „zagadka” z akumulatorem generatora
- Bruno, ty chyba masz paranoję.
- Paranoja jest wtedy, gdy nikt nie chce cię zabić. -BS3

Kapitan_Przygodowiec
Obserwator
Posty: 67
Rejestracja: 08 kwietnia 2024, 21:53
Podziękował(a): 10 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 5 razy

Re: Monolith - recenzja

Post autor: Kapitan_Przygodowiec » 11 czerwca 2025, 09:10

Widzę, że nie tylko dla mnie pierwsze Tajne Akta oraz Lost Horizon, to najlepsze gry studia. Jako fan AA już przed recenzją miałem w kolejce do ogrania Monolith, a po jej przeczytaniu czuję się nawet bardziej zachęcony, dzięki.

Awatar użytkownika
kassiopestka
Publicysta
Posty: 5143
Rejestracja: 04 stycznia 2012, 21:04
Ukończone gry przygodowe - link do tematu: http://www.przygodomania.pl/forum/viewt ... 4&start=60
Podziękował(a): 389 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 98 razy
Płeć:

Re: Monolith - recenzja

Post autor: kassiopestka » 11 czerwca 2025, 12:19

Kocham Tajne akta, pierwsze niesamowite, kolejne już troszkę inne, co nie zmienia faktu, że jak pojawiło się demo dwójki, grałam po niemiecku, szczęśliwa jak królik w marchewce. I ten początek w kolegium, kiedy sterujemy biskupem, zrobił na mnie duże wrażenie.
Ale chyba najbardziej podobała mi się trójka, choć możliwe, że dlatego, że znów grałam po niemiecku i tym razem tylko po niemiecku (dwójkę potem przeszłam po polsku, a trzeciej części jakoś nie). Więc oczywiście nie wszystko zrozumiałam i może mnie ta gra po polsku rozczaruje. Nieee... nie sadzę. Zagram we wszystkie trzy jeszcze kiedyś na pewno.
I w Monolitha koniecznie, koniecznie. I też bardzo mam nadzieję, że tak zdolne studio nie przestanie robić gier przygodowych. Kto jeszcze jest fanem, polecam Prestona Sterlinga, to taka niby przygodówka, niby HOPA (ale bez ukrytych obiektów, tylko podobny sposób prezentowania łamigłówek) z odrobiną elementów zręcznościowych. Klimat Tajnych akt, czułam się, jakby przeniosła się w przeszłość. Szkoda, że poprzestali tylko na pierwszym epizodzie, bo ewidentnie miały być kolejne.
No i Columbus 4 powstaje od 2011 i jakoś nie może powstać, wielka szkoda. :(
Moja kolekcja przygodówek
Ostatnio ukończone: Champy the Useless Vampire
Gram: Brassheart
W kolejce: ???
Czaję się na: The Season of the Warlock, PRIM, The Adventures of Bryan Scott, A Little Less Desperation, A Twisted Tale

Awatar użytkownika
DirkPitt1
Publicysta
Posty: 1009
Rejestracja: 08 lipca 2015, 13:42
Podziękował(a): 38 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 142 razy
Płeć:

Re: Monolith - recenzja

Post autor: DirkPitt1 » 11 czerwca 2025, 13:01

Dwójka Akt wciąż była całkiem spoko, Sam Peters też, biorąc poprawkę na to, że bo był taki mniejszy projekt, ale trójka mnie jakoś nie kupiła. Ten cały kod ukryty w liczbie Pi, Nina nagle zmieniająca się w jakieś medium czy jasnowidzkę z tymi jej wizjami katastrofy. Jak dobrze pamiętam, to był zręcznościowy fragment z łodzią podwodną i turowa walka robotów, które mi nie przypadły do gustu. A Lost Horizon 2 to już całkiem zjazd formy.
- Bruno, ty chyba masz paranoję.
- Paranoja jest wtedy, gdy nikt nie chce cię zabić. -BS3

Kapitan_Przygodowiec
Obserwator
Posty: 67
Rejestracja: 08 kwietnia 2024, 21:53
Podziękował(a): 10 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 5 razy

Re: Monolith - recenzja

Post autor: Kapitan_Przygodowiec » 11 czerwca 2025, 16:32

Prestona sprawdzę, nie słyszałem o tym.
Jeżeli chodzi o same Tajne Akta, to mnie też fabularnie najmniej przekonała trzecia część, ale koniec końców gameplay, klimat itp uważam, że trzyma pewien poziom. Sam Pieters przede mną z uwagi na to, że sama postać Sam nie za bardzo przypadla mi do gustu. Mnie w trójce absolutnie kupiły za to tła, od Lost Horizon prezentują one pewien zauważalny (w moim odczuciu przepiękny) styl, który odróżnia gry Animation Arts od konkurencji. O Columbus też nie słyszałem, sprawdzę. :)

Awatar użytkownika
kassiopestka
Publicysta
Posty: 5143
Rejestracja: 04 stycznia 2012, 21:04
Ukończone gry przygodowe - link do tematu: http://www.przygodomania.pl/forum/viewt ... 4&start=60
Podziękował(a): 389 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 98 razy
Płeć:

Re: Monolith - recenzja

Post autor: kassiopestka » 11 czerwca 2025, 18:58

Columbus to chyba przegrana już sprawa, niestety. :( Wkleję wam fragment z opisu na GOL-u.

"Columbus 4 to przygodówka autorów Lost Horizon oraz serii Secret Files. Gra podzielona jest na epizody, choć jednocześnie każdy odcinek stanowi zamkniętą całość opowiadającą historię jednej konkretnej wyprawy zespołu badawczego i starcza na około 4-6 godzin zabawy.

Akcja pierwszego epizodu toczy się w Nowej Szkocji, czyli jednej z prowincji Kanady. Tam, na niewielkiej wysepce kryje się skomplikowany system podziemnych tuneli wypełnionych przemyślnymi skrytkami. Od dawna poszukiwacze przygód zadawali sobie pytanie, w jakim celu wszystko to zostało wybudowane. Wiadomo, że tunele stworzono ponad pięćset lat temu, ale ich konstrukcja jest zbyt zaawansowana by mogli tego dokonać lokalni mieszkańcy z tamtego okresu. Gracze wcielają się w członka zespołu badawczego Columbus 4. Grupa ta zostaje wynajęta przez korporację Omega by udać się na wyspę i wyjaśnić tajemnicę tuneli. Wskazówek nie ma za wiele. Jedną z nich są legendy Indian z plemienia Micmac głoszące, że plątanina korytarzy powstała by ukryć prastary skarb. Prawdopodobne jest również, że dwieście lat temu piraci wykorzystywali to miejsce do przechowywania własnych łupów. Istnieją nawet plotki, że schowano tu sekretny dziennik Francisa Bacona, który ma dowodzić, że to on napisał sztuki przypisywane dzisiaj Williamowi Szekspirowi.
W skład zespołu badawczego wchodzą cztery osoby (stąd nazwa Columbus 4). Jednym z nich jest Deveraux Curtis, czyli mający dwadzieścia sześć lat haker i dziennikarz pochodzący z miasta Waszyngton, którego pasją są teorie spiskowe. Niestety, jego wypełnione szalonymi domysłami artykuły spowodowały lawinę pozwów przeciwko redakcjom w których pracował. Obecnie żadne pismo nie jest zainteresowane jego zatrudnieniem, dlatego Curtis bez zastanowienia przyjmuję ofertę dołączenia do nowo powstałej ekipy badawczej".

Zważywszy na fakt, że ogłosili grę w 2011 - no to niestety, raczej nic z tego nie będzie.
GOL podaje namiary na stronę oficjalną, która już praktycznie nie istnieje (język niemiecki).
https://www.animationarts.de/sites/game ... s4_01.html

Niby można wejść w niektóre opcje, ale żadne screeny nie chciały mi się otworzyć, a chyba nawet jakiś trailer był. Bardzo smuteczek.
https://www.animationarts.de/sites/game ... _info.html


Co do Prestona Sterlinga - właśnie obczaiłam, że jest za darmoszkę na Steamie. Wrzucę linka do wątku z okazjami. :)
Moja kolekcja przygodówek
Ostatnio ukończone: Champy the Useless Vampire
Gram: Brassheart
W kolejce: ???
Czaję się na: The Season of the Warlock, PRIM, The Adventures of Bryan Scott, A Little Less Desperation, A Twisted Tale

Awatar użytkownika
DirkPitt1
Publicysta
Posty: 1009
Rejestracja: 08 lipca 2015, 13:42
Podziękował(a): 38 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 142 razy
Płeć:

Re: Monolith - recenzja

Post autor: DirkPitt1 » 11 czerwca 2025, 20:31

- Bruno, ty chyba masz paranoję.
- Paranoja jest wtedy, gdy nikt nie chce cię zabić. -BS3

Awatar użytkownika
kassiopestka
Publicysta
Posty: 5143
Rejestracja: 04 stycznia 2012, 21:04
Ukończone gry przygodowe - link do tematu: http://www.przygodomania.pl/forum/viewt ... 4&start=60
Podziękował(a): 389 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 98 razy
Płeć:

Re: Monolith - recenzja

Post autor: kassiopestka » 11 czerwca 2025, 20:39

Szkoda, że upadają fajne projekty. :( Aktualna oficjalna strona Animation Arts jest ponoć w budowie, ciekawe, co to oznacza.

https://www.animationarts.de/
Moja kolekcja przygodówek
Ostatnio ukończone: Champy the Useless Vampire
Gram: Brassheart
W kolejce: ???
Czaję się na: The Season of the Warlock, PRIM, The Adventures of Bryan Scott, A Little Less Desperation, A Twisted Tale

ODPOWIEDZ

Wróć do „Monolith”