This is the Zodiac speaking - recenzja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Adam_OK
Moderator
Posty: 3309
Rejestracja: 24 lutego 2013, 10:28
Lokalizacja: Ząbki koło Warszawy
Podziękował(a): 77 razy
Otrzymał(a) podziękowania: 61 razy
Płeć:

This is the Zodiac speaking - recenzja

Post autor: Adam_OK » 09 maja 2023, 16:53

300px-This_is_the_Zodiac_Speaking_cover.jpg
Mówi się, że nie ma zbrodni doskonałej i z związku z tym można ustalić sprawcę każdego przestępstwa, bo każdy z nich zostawia ślady na miejscu zdarzenia. Do dziś pamiętam, jak w jednym z odcinków „CSI: Las Vegas” wykryto mordercę, bo znaleziono jego włos, jeden z około stu, które każdy człowiek traci codziennie z przyczyn naturalnych i był to jedyny dowód winy tamtej osoby. Zdarza się jednak, że czasem morderca nie zostanie odnaleziony, i to pomimo długiego i żmudnego śledztwa. O jednym z takich przypadków powstała gra autorstwa studia Punch Punk Games i wydana przez firmę Klabater. O niej właśnie będzie ten tekst.

Rzecz dotyczy zbrodniarza znanego jako Zodiak i działającego pod koniec lat 60-tych XX wieku w San Francisco i jego okolicach. Ktoś powie – wówczas przestępcy mieli dużo łatwiej, bo nie było dziś powszechnie używanych narzędzi jak analiza DNA, nie było też aż tak zaawansowanych komputerów i tak wielu baz danych z odciskami palców, tablicami rejestracyjnymi samochodów czy odciskami opon, dzięki którym dziś praca kryminologa jest dużo szybsza i łatwiejsza. Mimo tego, wielu przestępców łapano, bo korzystano z tego, co było. Poza tym, zarówno wtedy, jak i wcześniej i obecnie ludzie cały czas mieli do dyspozycji coś lepszego niż najlepsze obecne superkomputery – własne mózgi. Dzięki nim i dzięki logicznemu myśleniu można rozwiązać każdy problem, jest to tylko kwestia czasu, przynajmniej w teorii. W praktyce bywa i bywało różnie, co potwierdza sprawa Zodiaka. Jak wiadomo, nierozwiązane tajemnice są bardzo ciekawe także dla twórców popkultury, którzy lubią tworzyć dzieła o nich. W polskiej produkcji gracz wciela się w Roberta Hartnella. Jest on dziennikarzem, który opisuje „dokonania” mordercy w lokalnej prasie. Pewnego dnia odbiera on telefon, a głos w słuchawce mówi mu, że rozmawia z nim sam Zodiak. Robert, także z powodów osobistych, będzie chciał ustalić kim on jest. Czy chęć odkrycia prawdy o zbrodniarzu przerodzi się w obsesję, czy nie zależy m. in. od wyniku terapii u psychiatry, na którą uczęszcza Robert. Jak wiadomo, terapia może okazać się skuteczna lub nie i dlatego w grze są możliwe dwa zakończenia. Mi dotarcie do niego zajęło niecałe sześć godzin, ale zapewne wynik ten byłby wyższy, gdybym zdecydował się na inny tryb rozgrywki. Tych są dwa – w jednym możemy swobodnie eksplorować okolicę, a w drugim musimy liczyć się z tym, ze możemy zostać złapani przez Zodiaka, co oznacza naszą śmierć. Jako, że nie przepadam za elementami czasowo – zręcznościowymi, to wybrałem te pierwszą opcję, ale twórcy premiują tę drugą, o czym świadczy fakt, że niektóre osiągnięcia steamowe można zdobyć tylko w tym drugim trybie.
Zodiac 04.jpg
Wszystko fajnie, tylko jaka właściwie jest ta gra? Można powiedzieć, że dość schematyczna, bo mamy pewne cykle czynności do wykonania. Pierwsze robimy we własnym domu, a są wśród nich czytanie książek, wywoływanie zdjęć czy „zabawy” z manekinami na strychu będące elementem naszej terapii. Potem zwykle jedziemy do naszego psychiatry, a po wejściu do jego gabinetu i zajęciu miejsca przy biurku przechodzimy do czegoś w rodzaju wizji. W niej przenosimy się na jedno z miejsc zbrodni i musimy ustalić jak Zodiak dokonał tu morderstwa. Możemy (a wręcz musimy) tu chodzić po okolicy, zbierać i używać rożne przedmioty oraz rozwiązywać dosyć proste łamigłówki. Jeśli wszystko zrobimy poprawnie, to w naszym dzienniku mamy cztery obrazki ilustrujące daną zbrodnię i jej przebieg. Po ułożeniu ich we właściwej kolejności musimy się schować, a potem odnaleźć miejsce z fragmentem kodu stosowanego przez mordercę w swoich wiadomościach, które on wysyłał do prasy. Po kliknięciu na ten kod wracamy do gabinetu psychiatry, a po krótkiej z nim rozmowie wracamy do domu i cały cykl zaczyna się od początku. Szczerze mówiąc, to chociaż te „wizje” mi bardzo przypadły do gustu, bo były bardzo klimatyczne, to po trzeciej czy czwartej zaczęły mnie już one nieco męczyć i nużyć i chciałem już jak najszybciej zakończyć grę. Z drugiej strony, ciekawi mnie ten drugi tryb i to, jak sobie w nim poradzę. Poza tym chciałbym nieco inaczej poprowadzić rozgrywkę, bo niektóre czynności (z tych „domowych), nad którymi niespecjalnie się zastanawiałem, jak się okazało miały wpływ na finał historii. To są rzeczy, które przemawiają za tym, aby podejść do tej gry raz jeszcze i chyba to zrobię, ale dam sobie jeszcze trochę czasu przerwy, aby grać ze świeższym i nieco zresetowanym umysłem. Ogólnie więc jest całkiem nieźle fabularnie, ale mogłoby być nieco lepiej.

W poprzednim akapicie wspomniałem nieco o łamigłówkach i o tym, że są stosunkowo łatwe. Oprócz nich i zagadek inwentarzowych natrafimy na kilka elementów czasowo – zręcznościowych. Nie mam tu na myśli ucieczki przed Zodiakiem, bo tych w trybie, który wybrałem nie było, ale parę, na szczęście też łatwych sytuacji, w których należało nieco „zagęścić ruchy”. A wspomniane zręcznościówki dotyczyły np. otwierania różnych zamkniętych miejsc typu skrzynka na listy. Polegały one zwykle na wciskaniu odpowiedniego klawisza, tak aby wskaźnik na pasku, który się pojawił przesunął się we właściwy rejon, a następnie należało wcisnąć drugi klawisz. Może to brzmi skomplikowanie, ale opanowanie tego było łatwe i chyba tylko w jednej sytuacji miałem w tym problemy, a poza nią przejście takiego elementu to była kwestia kilku(nastu) sekund.
Zodiac 06.jpg
Styl graficzny tej produkcji jest specyficzny. Niby jest tutaj trójwymiarowy świat, ale na pewno nie taki, jaki widzimy go codziennie za oknem. Po pierwsze – mamy obwódkę wokół tego, co widzimy oraz zaokrąglenia na rogach, przez co ma się wrażenie, że oglądamy coś na telewizorze z lat 50-tych lub 60-tych poprzedniego stulecia. Co prawda, wtedy chyba wszystkie (a na pewno większość) odbiorniki wyświetlały obraz czarno – biały, a nie kolorowy, ale to szczegół na który można przymknąć oko. Po drugie – wiele obiektów, a zwłaszcza postacie są kanciaste i bez twarzy (tzn. nie zobaczymy na nich ani oczu, ani ust itd.). Można wręcz stwierdzić, że poziom oprawy wizualnej jest tu jedynie ciut wyższy niż ten z Szymka Czarodzieja (alias Simon the Sorcerer 3D). Z tego też powodu zrozumiem wszystkich tych, którzy stwierdzą, że ten tytuł jest po prostu brzydki. Ja się jednak do nich nie zaliczam, bo uważam, że dzięki takiej grafice łatwiej jest się odbiorcy wczuć w klimat tamtych czasów i tamtych wydarzeń.
Również muzyka pomaga budować nastrój. Owszem, podczas całej zabawy usłyszymy raptem kilka rożnych utworów; co więcej czasem z głośników nie dobywa się żaden z nich, więc melomani mogą być trochę rozczarowani. Z drugiej jednak strony liczy się jakość, a ta jest całkiem niezła. Podobać się również głosy postaci, a szczególnie Zodiaka. Dosyć mocny i twardy, a czasem oschły i beznamiętny, czyli zupełnie taki, jak ten seryjny morderca. Pozostali aktorzy dubbingowi również dobrze wywiązali się z powierzonego im zadania, choć ich role (poza Robertem i jego psychiatrą) zbyt rozbudowane nie były. Ogólnie jednak tę część gry zaliczam na plus.

Nieco mniejszego, ale jednak też plusa, dam za polonizację. Co prawda, jest to nasza rodzima produkcja, ale bywało już nieraz, że polskie gry nie miały swojskiej wersji językowej, więc to, że takowa tu jest, to już to jest pozytywnym objawem. Oczywiście, „nasze” są jedynie teksty, a cały dubbing nagrano po angielsku, ale to chyba nikogo dziś nie dziwi. Co do jakości tłumaczenia, to jest przyzwoicie, choć zdarzają się błędy. Najbardziej rzuciło mi się w oczy, że podczas pewnego dialogu rozmawialiśmy z naszym „bossem”, a nie szefem, a innym razem, przy okazji wspomnień z dzieciństwa swe kwestie wypowiadał „little Robert”, a nie „mały/młody Robert”. Do tego należy dodać „zaginione w akcji” polskie „ogonki”czy inne literówki, ale na szczęście za wiele ich nie było, by raziły po oczach. W skali szkolnej dałbym za lokalizację czwórkę z małym minusem.
Zodiac 08.jpg
W sumie dzieło polskich programistów jest produkcją całkiem udaną, ale nie pozbawioną wad. Na pewno na plus można zaliczyć ciekawą fabułę, dwa tryby rozgrywki, dwa możliwe zakończenia oraz klimatyczną oprawę audio – wizualną. Na minus – schematyczność, która z czasem przeradza się w znużenie, trochę za łatwe zagadki i obecność elementów czasowo – zręcznościowych. Ostatecznie grę można postawić na półce z napisem „górne stany średnie”, co należy rozumieć jako „ten, kto w to zagra nie powinien tego żałować, nie jest to jednak pozycja obowiązkowa dla każdego fana gatunku”.

OCENA GRY: 7/10

ZALETY:

+ ciekawa fabuła
+ sporo zagadek
+ klimatyczna grafika (dla jednych)
+ dobra oprawa audio
+ przyzwoita polonizacja

WADY:

- schematyczna rozgrywka, która a czasem lekko nudzi
- łamigłówki trochę za proste
- elementy czasowo – zręcznościowe (dosyć łatwe, ale niestety są)
- brzydka i kanciasta grafika (dla drugich)
Zodiac 10.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Czasem trzeba się cofnąć, aby móc pójść dalej.
Moja lista gier ukończonych
W sprawach forum i www piszcie: adam_ok(at)przygodomania.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „This is the Zodiac speaking”