
Jednak, gdy Cisco miał się właśnie położyć, przemówiło do niego radio. Wiem, co myślicie: Co w tym dziwnego? Przecież właśnie tak działa radio, że ktoś z niego do nas mówi. Nie był to jednak zwyczajny program, gdyż radio było wyłączone. Spośród szumów i trzasków zdumiony i lekko przestraszony Cisco zdołał wyłowić swoje imię oraz kilka innych słów, takich jak ”strych”, „ocalić” i „święta”. Najwyraźniej stało się coś strasznego i święta Bożego Narodzenia były w jakiś sposób zagrożone. Chyba domyślacie się, co mogło się dziać w głowie chłopca, który kochał święta. Absolutne przerażenie na myśl o braku świąt mieszało się w nim z radością na myśl, że to właśnie on ma być tym, kto ocali Boże Narodzenie, jakie znamy (i oczywiście prezenty, Cisco nie zapominał o prezentach, jakie w razie jego porażki mogą nie znaleźć się pod choinką, choć sam przed sobą nie chciał się przyznać, jak ważna to była kwestia).
Podekscytowany chłopiec ruszył do sypialni rodziców, chcąc opowiedzieć im, co się stało lecz ci, jak to zwykle z rodzicami bywa, pochwalili jego bujną wyobraźnię i kazali wracać do łóżka. Chcąc nie chcąc, Cisco musiał rozwiązać problem, zdany tylko na własne siły. Przypomniawszy sobie, że tajemniczy głos wspominał coś o strychu, postanowił dostać się na poddasze. To okazało się zadaniem łatwym tylko z pozoru, ale przedsiębiorczy Cisco ostatecznie dopiął swego, ryzykując przy tym zdrowie i życie, a także dokonując heroicznych poświęceń (okazało się, że musi zrezygnować z cieszenia się powtórką swojego ulubionego „Kevina samego w Nowym Jorku”). Nie, wcale nie przesadzam, próbując dodać mojej opowieści dramatyzmu. Próba wdarcia się na strych naprawdę mogla skończyć się połamaniem co najmniej kilku kości. Wróćmy jednak do naszej historii. Cisco udało się skontaktować z Duchem Świąt, który wyjaśnił mu, że Mikołaj został porwany, co oznaczało, że rano dzieci nie znajdą niczego pod choinką, czy też w skarpetach (czy gdzie tam akurat znajduje się prezenty w danej kulturze) i całe Boże Narodzenie, jakie dotychczas znano, zmieni się na zawsze, a najprawdopodobniej przestanie istnieć. „O nie!” krzyknął w duchu Cisco. „Tak dalej być nie będzie, nie oddamy prezentów! Co nam Krampusa przemoc wzięła, szablą odbierzemy!” Po czym zreflektował się, że on, oczywiście, nie myśli wyłącznie o tym, co może znaleźć pod choinką.
W towarzystwie Ducha Świąt, tymczasowo wcielonego w misia bohatera naszej opowieści i, dla niepoznaki, nazywanego Kosmosem, Cisco wyruszył w długą podroż na ratunek Świętemu Mikołajowi. W trakcie swej podróży odwiedzili wiele dziwnych i pięknych, a czasem również strasznych miejsc, takich jak zaczarowany las, świąteczny kiermasz, lodowa kraina, wioska Świętego Mikołaja, a nawet lochy Krampusa i przestrzeń kosmiczna. Spotkali wiele dziwacznych i niesamowitych istot, w tym wszechwiedzącą LaBefanę, elfy, wikkańskie czarownice, jednorożce, Jacka Frosta, złego Krampusa (złoczyńcę, który stał za porwaniem Mikołaja i, jak to zwykle w bajkach bywa, był zły tylko dlatego, że ktoś musiał) i samego Świętego, naturalnie. Dokonali wielu wspaniałych czynów, które jednak często były wątpliwej moralnie natury. Podstępem i oszustwem zdobyli pierwszą nagrodę w konkursie czarów, dzięki korupcji wpychali się w kolejkę, wyprawili się na połów w okresie ochronnym i bez ważnej karty wędkarskiej, wchodzili w układy z opryszkami, kradli i kłamali, podrabiali dokumenty, a nawet podstępem upijali nieletnie elfy. Wspominający te wydarzenia po latach, Cisco uznał to za cud, że nie trafił błyskawicznie na sam szczyt mikołajowej listy niegrzecznych dzieci i nie dostał rózgi. Być może jednak nawet mikołajowa miara dobroci jest względna i inaczej traktuje złe uczynki popełnione z czystych pobudek, w słusznej sprawie. A może jako okoliczność łagodząca zadziałał fakt, że tego rodzaju niecne postępki są chlebem powszednim każdego bohatera przygodówek. Co to są przygodówki, pytacie? Ech, ta dzisiejsza młodzież. Tylko Fify i Fortnajty wam w głowie. Biegać z karabinem i skakać jak małpy w multi wam się tylko zachciewa, a o porządnych gatunkach gier nawet nie słyszeliście. Co tam mruczycie pod nosem? OK, boomer? Poczekajcie, bachory, parę lat, a też wam będą młodzi pyskować o boomerach. Ale znów odbiegam od tematu; później sobie pogadamy o gatunkach gier i kto jest niedzisiejszy, a kto po prostu dobrej gry na oczy nie widział.
Nie będę wam opisywać szczegółowo wszystkich wyczynów Cisco, bo za długo by to trwało, a późno już i dawno spać powinniście. Pokrótce tylko wspomnę o paru najważniejszych rzeczach, jakie powinniście wiedzieć o jego przygodach. Wszystkie miejsca, które odwiedzili Cisco i Kosmos były piękne, bogate w szczegóły i obiekty, jednak najwyraźniej musiała tu działać jakaś złowroga magia samego Krampusa, gdyż, pomimo ogromnej chęci przyjrzenia się pewnym rzeczom bliżej, biedny Cisco nie był w stanie tego zrobić; jakby jakaś niewidzialna zasłona nie pozwalała mu wziąć do ręki wielu przedmiotów, ani dostrzec szczegółów. Miał też wrażenie, że gdy się skupi, słyszy coś jakby cichą muzykę, dochodzącą nie wiadomo, skąd. Było to dziwne, ale nie bardzo mu przeszkadzało, w sumie nawet podkreślało magiczny klimat świąt. Za to nie do końca wiedział, co sądzić o głosach napotkanych ludzi i innych istot. Ton większości był taki trochę przerysowany, jakby teatralny. Ale może to dlatego, że jego własna ekscytacja świętami przebijała się do jego tonu, przez co brzmiał nadmiernie entuzjastycznie, a ci dobrzy ludzie tylko dostosowywali się do jego sposobu mówienia? Cieszył się za to, że mówi po angielsku, bo najwyraźniej język ten opanował wszystkie zakątki świata i nawet elfy nie władały żadnym innym. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Cisco był np. Niemcem, albo Polakiem. Być może nie zdołałby się dogadać z czarownicami i jednorożcami i święta byłyby na zawsze stracone? Jeśli chodzi o to, jakie trudności musiał pokonać w drodze do celu, to większość problemów zdołał pokonać dzięki swojej zdolności improwizacji i pomysłowemu wykorzystaniu rzeczy, które miał pod ręką. Nie zabrakło też sytuacji,w których musiał raczej wysilić zdolności logicznego myślenia, znajdując właściwe klucze, błądząc w labiryncie obrotowych pomieszczeń, bawiąc się w zegarmistrza czy botanika. Na szczęście dla niego, wszechświat najwyraźniej uznał, że próby, przed którymi stanie, będą dostosowane do jego młodego wieku. Nie spotkało go więc nic, czemu nie podołałby średnio rozgarnięty dwunastolatek. Miał tylko wrażenie, że wariacja na temat gry w papier-nożyce-kamień, którą musiał rozegrać po użyciu kuli więziennej, polegała bardziej na szczęściu, niż jakichkolwiek jego umiejętnościach i bystrości.
No dobrze, zrobiło się naprawdę późno i czas kończyć opowieść. Cisco uwolnił Świętego Mikołaja i szczęśliwie wrócił do domu, a święta zostały uratowane. Co? Mam nie spojlerować? Przecież to świąteczna opowieść. Coś takiego nie ma prawa się źle skończyć. Naprawdę podejrzewaliście, że może się skończyć inaczej? Nie? To dobrze, bo innego zakończenia nie będzie. Co tam jeszcze chcecie? Morał? A co ja jestem, Andersen, żeby kończyć baśnie jakimiś morałami? Dobra, niech już wam będzie. Jeśli szukacie gry w świątecznym klimacie, nie wahajcie się i kupcie sobie Watch Over Christmas.


Jest też jedna rzecz, która aż się prosi o wstawienie tam jakiejś zagadki. Barman plotkuje, że Idril podobno spotyka się potajemnie z elfem z wioski Krampusa, a tam spotykamy elfa, który bezskutecznie próbuje wysłać list do swojej ukochanej z wioski Mikołaja. Nie wiem jak wam, ale mnie taka sytuacja kojarzy się z jednym: na pewno trzeba będzie coś w tej sprawie zrobić. Okazało się, że się nie da. Na etapie testów zapytałem o to twórców i usłyszałem, że to ma być w przyszłości opcjonalne zadanie na osiągnięcie. Niestety, najwyraźniej nie starczyło czasu, albo uznano, że nie warto się w to bawić, bo ostatecznie nic w związku z tym nie zrobiono i w ostatecznej wersji gra wciąż razi mnie wrażeniem, że o tutaj twórcy wyraźnie dają ci graczu do zrozumienia, że czeka cię robota, a tu nic. Szkoda.
Dobra, podsumowanko: Watch Over Christmas to doskonała przygodówka na święta i całkiem solidna gra na inne pory roku. Pomimo dość niskiego poziomu trudności, nie jest jakoś szczególnie krótka. Mnie za pierwszym razem zajęła ok 10 godzin. Dobrze się bawiłem i gra wzbudziła we mnie świąteczny nastrój, więc jestem gotowy wystawić wysoką ocenę. Ocena: 8+
Plusy:
- Świąteczny klimat
- Ładna, dość szczegółowa grafika 2D
- Po jakimś czasie od premiery dodano w końcu nagrane dialogi
- Przyjemna muzyka
- Zagadki przedmiotowe i logiczne
- Przyzwoita długość ok 10 godzin
Minusy:
- W niektórych lokacjach trochę mało aktywnych punktów, choćby służących tylko temu, żeby Cisco rzucił jakimś komentarzem
- Głosy brzmią trochę teatralnie, zwłaszcza nadekspresja Cisco
- Zagadki są dość proste, w przypadku logicznych nawet za bardzo
- Tylko po angielsku
- Oddajcie mi piwo!