Czy grając w przygodówkę zdarzyło wam się kiedyś trafić na ledwie trzymającego się na nogach pijaka, który ma kluczowy przedmiot, ale nie chcę się z nim rozstać, dopóki nie wyświadczone mu jakiejś idiotycznej i czasochłonnej przysługi? I czy w takiej sytuacji nie mieliście ochoty zwyczajnie dać mu w mordę, żeby móc się zająć podążaniem za głównym wątkiem poznawanej historii? Muszę wyznać, że mnie się to zdarzało. Prawdopodobnie przydarzyło się to też twórcom gry Brok the InvestiGator, gdyż stworzyli przygodówkę, w której prawie każdy problem można rozwiązać nie tylko logiką, ale też brutalną siłą. Mało tego, gra pozwala dać w mordę niemal każdej napotkanej postaci (jest za to nawet stosowne osiągnięcie), a niektóre zabić.
Gra przedstawia nam świat bliżej niesprecyzowanej przyszłości, gdy ludzkość już dawno wymarła, a jej miejsce zajęły humanoidalne zwierzęta i pozwala nam pokierować pozornie nierozgarniętym aligatorem-detektywem (i tylko od naszej metody radzenia sobie z problemami zależy, czy naprawdę okaże się nierozgarnięty) Brokiem i jego przybranym, kocim synem Graffem. Naszych protagonistów życie ostatnio nie rozpieszczało. Dość powiedzieć, że kilka lat wcześniej Brok był znanym bokserem, mieszkał pod kopułą w luksusowej części miasta i miał ukochaną partnerkę. W pewnym momencie jego kocia partnerka zginęła w pożarze i wszystko się posypało. Brok z Graffem byli zmuszeni przenieść się do slumsów poza kopułą, gdzie dokucza im bieda, brak perspektyw i groźne zanieczyszczenie powietrza. W dodatku Graff jest akurat w wieku nastoletniego buntu, co nie ułatwia Brokowi kontaktów z przybranym synem. Co prawda przed momentem wspomniałem o braku perspektyw, ale to nie do końca prawda. Głównym celem Graffa jest zdanie egzaminów, co pozwoli mu wrócić pod kopułę do świata względnego dobrobytu. A Brok? Stara się jakoś dogadywać z synem i wiązać koniec z końcem. I właśnie jedna z takich pozornie błahych spraw wciągnie go w wir wydarzeń, w którym przewijają się roboty, AI, zawirowania czasowe, a do tego epizodycznie pojawiają się komentarze na temat ograniczania wolności w imię bezpieczeństwa, wszechobecnego usieciowienia i co się może stać, gdy dla twojej wygody wszystkie twoje pliki znajdują się wyłącznie w chmurze.


Wściekłe pięści aligatora
Gra – nietypowo dla przygodówek – każe nam wybrać poziom trudności, a to dlatego, że w grze niejeden raz będziemy musieli walczyć (nawet grając jako pacyfista musimy zaliczyć przynajmniej dwie walki w wirtualnej rzeczywistości). Na szczęście walka na poziomie normalnym – drugim z trzech dostępnych – nie sprawia nadmiernej trudności, jeśli tylko pamiętamy, żeby nie stać jak słup, okładając przeciwników, ile wlezie (zwłaszcza R.J. błyskawicznie wytrze nami podłogę, jeśli zdecydujemy się na taką taktykę). No może przed bunkrem, gdy przeciwników jest całkiem sporo i w finale, gdzie również walczymy przeciwko przewadze liczebnej. Na szczęście na obie walki jest sposób. W pierwszym przypadku można po prostu robić cały czas uniki, aż upłynie wymagana ilość czasu, a w drugim walkę znacznie ułatwi pewien elektroniczny gadżecik. Ogólnie rzecz biorąc walka jest dość rozbudowana, zwłaszcza na przygodówkowe standardy. Serie normalnych ciosów, mocne uderzenie przełamujące blokadę przeciwników i mogące ich przewrócić, kopnięcie w powietrzu, atak z wyskoku, blok, unik, możliwość szybkiego poderwania się na nogi, jeśli zdążymy zareagować, gdy ktoś nas powali. Do tego możliwość walki laską (zadaje spore obrażenia, ale jeśli się zagalopujemy i pozwolimy dać sobie w dziób, laska wyleci nam z ręki i trzeba będzie ją podnosić, albo walczyć gołymi pięściami). Do tego jedzenie czy napoje dające chwilowo mocniejsze ciosy czy atak specjalny. Nie jest to może Mortal Kombat, ale walka zdecydowanie nie sprowadza się do wciskania na pałę jednego przycisku. Walki można toczyć używając myszy i klawiatury albo pada. Ogólnie grę przechodziłem tradycyjnie korzystając z myszki, ale na czas walk przestawiałem się na pada, na którym walczyło mi się przyjemniej (choć mysz i klawiatura również nie sprawdzają się w tym zadaniu źle). I tu nie dam głowy, ale wydaje mi się, że walki z użyciem kombinacji k + m są bardziej wybaczające. Gdybym tak stał w miejscu i okładał przeciwnika na padzie, szybko liczyłbym zęby. Natomiast korzystając z myszy, nie musiałem aż tak się pilnować i pamiętać o defensywie.
Przyczajony tygrys, ukryty krokodyl
Przemocy można użyć również do rozwiązania stojących na naszej drodze zagadek. Te głupie drzwi nie chcą się otworzyć? Wykop je. Wyłączenie siatki laserów poprzez rozwiązanie zagadki logicznej sprawia ci trudność? Możesz zamiast tego zaliczyć sekcję platformową. Jednak odradzam rozwiązywanie wszystkich problemów za pomocą brutalnej siły nie tylko dlatego, że nie po to gramy w przygodówki, żeby wyłączać myślenie. Nadmiar brutalności będzie mieć swoje konsekwencje również w postaci zakończenia. Uwierzcie mi na słowo, naprawdę nie chcecie doprowadzić do zakończenia „Upadek”. A skoro o zakończeniach mowa, jest ich 11 i nie sprowadzają się wyłącznie do jednej decyzji na sam koniec. Na możliwe zakończenia wpływają decyzje podejmowane w trakcie całej gry, a najważniejsze rzeczy, które należy brać pod uwagę to jak dobrze Graff radzi sobie na egzaminach, wspomniany poziom brutalności Broka i jego relacja z Graffem. Plus relacja z jeszcze jedną postacią może wpłynąć na dostępne opcje, ale to już odkryjcie sami. W każdym razie zakończenia różnią się od siebie i nie sprowadzają się tylko do paru linijek innego dialogu. Tu ciekawostka, można grać „za dobrze”. Np. zbyt sprawne poradzenie sobie z egzaminami prowadzi do słodko-gorzkiego zakończenia na koniec piątego rozdziału, pomijając cały rozdział szósty (dowód na to, że nie warto być prymusem). Żeby dotrzeć do „kanonicznego” zakończenia (które jest otwarte i może zostawiać drogę do kolejnej części) warto być przeciętnym, a przynajmniej unikać skrajności.
Ale my tu gadu gadu o zakończeniach, a nie wspomniałem jeszcze o tym, co w przygodówce najważniejsze (no może nie najważniejsze, ale na równi z ciekawą fabułą), czyli zagadkach. Jest tu trochę zagadek przedmiotowych wymagających zwyczajnie użycia czegoś z ekwipunku z czymś w otoczeniu. Okazjonalnie wymagane też będzie łączenie przedmiotów ze sobą. Zagadki logiczne bywają tak proste jak odczytanie kodu z SMS-a i wklepanie na klawiaturze zamka, ale też wymagające większej ilości myślenia, jak testy Graffa, z których pierwszy przypomina trochę test na inteligencję racząc nas pytaniami typu „jakie będą następne dwie liczby w tym ciągu”, a drugi wymaga m. in. niestandardowego podejścia do gry w kółko i krzyżyk.
Na osobny akapit zasługują śledztwa – specjalny rodzaj zagadek, którymi zajmuje się tylko Brok. W trakcie rozmów Brok może usłyszeć informacje, które wydadzą mu się istotne i zanotuje je sobie w swoim elektronicznym notesie. Po-dobnie dzieje się po obejrzeniu niektórych przedmiotów. Zebrane informacje przydają się później, gdy trzeba coś komuś udowodnić. Gra przechodzi wtedy do trybu przesłuchań, w którym zwykle trzeba połączyć 2 wskazówki, które pozwolą wyciągnąć właściwe wnioski i pchnąć przesłuchanie do przodu. Czasem wystarczy też wybrać tylko jedną wskazówkę, która będzie stanowić potwierdzenie jakiegoś wniosku. Tego rodzaju zabawa w dedukcję występuje w grze kilka razy i bardzo przypadła mio do gustu. Czasem tylko dwie wskazówki, które dość jasno udowadniały aktualnie postawioną tezę, dla Broka nie łączyły się w spójną całość, bo twórcy uznali, że to inna kombinacja jest tą właściwą. Na szczęście nie jest to wielkim, problemem, bo gra pozwala do woli próbować łączenia różnych wskazówek. Wyjątkiem jest tu przesłuchanie w finale gry, w którym można popełnić tylko określoną liczbę błędów. Mnie najbardziej przypadło do gustu śledztwo w sprawie śmierci pewnego naukowca, w którym, nawet mając wszystkie możliwe wskazówki, wciąż możemy wskazać kogoś zupełnie niewinnego jako sprawcę, a odpowiednia interpretacja tychże wskazówek pozwoli udowodnić „winę” każdemu z podejrzanych. Spodobało mi się to, że w celu odkrycia prawdziwego zabójcy trzeba być nie tylko bardzo dokładnym w trakcie poszukiwania wskazówek, ale też myśleć samodzielnie, zamiast na chybił-trafił klikać kolejne wskazówki, aż trafi się na właściwą parę. Dla niecierpliwych jest też opcja umożliwiająca błyskawiczne rozwiązanie tej sprawy w bardzo nietypowy sposób.


Co jeszcze? Poza głównymi celami mamy też zadania opcjonalne, np. opłacić rachunki. Nie mają one większego znaczenia, jeśli chodzi o wpływ na zakończenia, ale zapłacenie tych rachunków oszczędzi nam później spotkania z mechanicznymi windykatorami, którzy nie przebierają w środkach, żeby wycisnąć z Broka należną kwotę. Poza tym są jeszcze reklamy do zebrania. W każdej lokacji kryją się 2 takie, a w sumie jest ich aż 111. Ich znalezienie wymaga spostrzegawczości, kombinowania, a czasem dania upustu niszczycielskim skłonnościom. Warto ich szukać, bo ich odnalezienie jest nagrodzone dodatkową scenką w kanonicznym zakończeniu. Na szczęście liczba znalezionych reklam nie resetuje się przy rozpoczęciu nowej gry i można zebrać je stopniowo w trakcie kilku przejść.
Legenda pijanego gawiala
Przejdźmy do kwestii technicznych. Grafika ma pełne prawo się podobać. Postacie są interesujące i ładnie narysowane, od razu wiadomo, jakim zwierzęciem powinna być dana postać, łasicą/gronostajem, niedźwiedziem, szczurem itd., choć furry mogą odczuwać brak seksownych kotek i uroczych lisic z puszystymi ogonami. Muzyka jest przyjemna i nie wadzi. Naprawdę nie wymagajcie od moich drewnianych uszu rozpisywania się na tematy muzyczne (tak tak, wiem, że to nie uszy piszą). Gra jest zaprojektowana pod wielokrotne przechodzenie i pozwala błyskawicznie przewinąć wcześniej słyszane dialogi, natychmiastowo rozwiązać uprzednio zwieńczone sukcesem śledztwo, a nawet w całości przeskoczyć zaliczone testy Graffa i (chyba) walki. Brok to przygodówka, w której można zginąć, ale gra ma dobry autozapis (nawiasem mówiąc, na też miejsce na 100 zapisów, co dziś nie jest normą) i cofa nas tuż przed moment śmierci. Są też czasówki. Ostatni egzamin Graffa daje godzinę czasu rzeczywistego na rozwiązanie wszystkich zagadek (myślę, że tu czasu jest, aż nadto), a próba otwarcia bunkra również wiąże się z rozwiązywaniem logicznej łamigłówki na czas (oj nie lubię takich numerów, nie lubię). Błędów nie uświadczyłem, za wyjątkiem jednego. Dwukrotnie po pokonaniu pewnego przeciwnika na arenie VR Brok po prostu odszedł sobie na lewą stronę ekranu i nie włączył się dialog, co zmusiło mnie do powtórzenia całej walki.
Dobrze się przy tej grze bawiłem, szczególnie w trakcie dedukcji, ale też podczas walk. Chciałbym też zobaczyć kiedyś drugą część i przekonać się czy Brokowi uda się dokonać tego, co sobie zaplanował w kanonicznym zakończeniu i czy postacie, które zdążyłem polubić, dostaną swoje „żyli długo i szczęśliwie” Ocena: 7+
Plusy:
Można myśleć albo walić w mordę, dla każdego coś miłego
Wiele (różniących się od siebie) zakończeń
Przyjemne zagadki przedmiotowe i logiczne
Ciekawa mechanika przesłuchań
Walki nie są prostackie, ale też nie upierdliwie trudne
Ładna grafika i sympatyczne postacie
Minusy:
Muzyka w sumie nie zapada w pamięć
Nawet podejście pacyfisty wymaga stoczenia 2 walk
Pewna czasówka