Pierwsza i dość rzucająca się różnica jest taka, że „tutejsza” żyrafa jest głównym bohaterem i jest płci męskiej, a „tamtejsza” była jedynie postacią drugo-, a nawet trzecioplanową płci żeńskiej. Lord Winklebottom dostaje zaproszenie od swojego przyjaciela ze szkolnych lat, który potem zrobił karierę w marynarce wojennej i został admirałem, a nazywał się Gilfrey i był aksolotlem (taki płaz). W swojej posiadłości mieszczącej się na niewielkiej wyspie zebrał on najbliższe sobie osoby, bo chciał ogłosić coś ważnego. Niestety, nie zdążył tego zrobić, bo tuż przed przybyciem naszego „żyrafa” i jego towarzysza – hipopotama doktora Frumple'a pokojówka znalazła martwego gospodarza. Zaczyna się śledztwo, w którym podejrzani są wszyscy – służba, goście (w tym ksiądz, adwokat, pani naukowiec) nie wykluczając nawet członków rodziny zmarłego, w postaci jego córki (która, podobnie jak jej matka jest kaczką, albo gęsią; szczerze mówiąc nie znam się na ptakach aż tak dobrze, by to dokładnie określić) oraz jej narzeczonego – kota. W tej całej różnogatunkowej menażerii znajdziemy też ślimaka, żabę, kameleona, psa i wiele innych zwierząt. Podejrzanych nie brakuje, tym bardziej, że praktycznie każdy na wyspie ma coś do ukrycia lub też jakiś inny motyw, który mógłby pchnąć daną postać do zbrodni. Lord Winklebottom to jednak detektyw z krwi i kości, który niejedną sprawę rozwiązał, więc w końcu dojdzie on do prawdy. Odkrywanie jej jest naprawdę ciekawe i zajmujące, a gra swą fabuła potrafi przykuć do monitora. Szkoda jedynie, że napisy końcowe pojawiają się tak szybko. Mimo iż historię tu opowiedzianą podzielono na trzy rozdziały plus prolog i epilog, to ukończenie ich wszystkich zajmuje pięć, góra sześć godzin przy pierwszym podejściu. To trochę mało, nawet jak na współczesne standardy. Szkoda, bo dobrego nigdy za wiele.
Podobną opinię mogę wygłosić o zawartych w tej produkcji zagadkach. Tradycyjnie mamy tu zarówno zadania ekwipunkowe, które są tu dominujące, oraz łamigłówki logiczne. Te pierwsze są stosunkowo proste, bo przedmiotów używamy najczęściej zgodnie z ich przeznaczeniem. Co prawda można by się zastanawiać jak żyrafa jest w stanie w swoich kopytach trzymać łom albo nóż, ale może nie wnikajmy w to aż tak dokładnie. Jako ciekawostkę podam za to fakt, że choć nasz detektyw zwykle bierze wszystko, jak leci, to czasem zdarza się, że stwierdza iż weźmie coś gdy uzna to za przydatne. Tak było choćby w przypadku węża ogrodowego, o którym nasza postać mówiła, że jest zbyt duży i ciężki, by go nosić nie wiedząc do czego można by go użyć. Jeśli zaś idzie o zagadki „puzzlowate”, to za wiele ich nie ma, jakieś mocno wymagające również nie są. Mamy zagadkę z sejfem, który można otworzyć klikając na pewnym pudełku z mapą świata na wieku odpowiednie kraje lub kontynenty. Mamy też labirynt a postaci mglistego lasu, w którym musimy znaleźć drogę za uciekinierami. Pod koniec zabawy czeka nas zaś zadanie w postaci wypicia czterech różnokolorowych mikstur, które zadziałają razem jak antidotum na truciznę, którą chwilę wcześniej nam podano. Zadanie to można uznać za mini-zręcznościówkę, bo podczas jego wykonywania obraz jest niewyraźny i falujący, co utrudnia kliknięcie odpowiedniej flaszki z cieczą. Trzeba to zrobić czterokrotnie, a pomyłka (mi się ona parę razy przytrafiła przy trzeciej butelce, która jest stosunkowo mała i blisko paru innych kolb) powoduje rozpoczęcie całego sekwensu od początku. Na szczęście, ilość prób jest nieograniczona i nie musimy się martwić, że jak się nie wyrobimy w danym czasie, to czeka nas koniec gry. I to w zasadzie tyle. Trochę mało, liczyłem na więcej, ale z drugiej strony w wielu współczesnych przygodówkach jest ich jeszcze mniej, więc na ilość łamigłówek narzekać nie będę. Na jakość (ich logikę i podpowiedzi do nich) też nie. Jedyne, co nie do końca mi się podobało, to system podpowiedzi. Otóż wskazówki są baaaaaardzo ogólne i... tyle. Jeśli ktoś liczył, że po uzyskaniu tej ogólnej porady potem dostanie już jakąś bardziej konkretną poradę, to uprzedzam – czeka go rozczarowanie. Sprawdzałem kilka razy i zawsze było strasznie ogólnie. Co więcej, zwykle wiedziałem, że mam to zrobić, problem polegał bardziej na tym jak to zrobić, ale w tej materii nie instruowano mnie wcale. Poza tym aspektem (bez którego w sumie można się obyć, ale jak już jest, to powinien być zrobiony lepiej) zagadki oceniam pozytywnie.
Wizualnie ta produkcja bardzo mi się podobała. Zadowoleni powinni być przed wszystkim ci, którzy lubią i preferują grafikę 2D, bo taką tu zastosowano. Wszystko jest ręcznie rysowane i wykonane naprawdę dobrze. Nie ma tu mowy też o żadnej pikselozie czy też o pixel-arcie. Tu po prostu jest wszystko wykonane jak w kreskówce, zwłaszcza tych z poprzedniego wieku. Jest bardzo ładnie, kolorowo, ale i klimatycznie, bo lokacje (zwłaszcza posiadłość ofiary morderstwa) jest stylizowana na taką z lat 20-tych XX wieku. Nie mam też zastrzeżeń do animacji postaci, więc generalnie cała oprawa graficzna ma u mnie plusa.
Muzycznie i dźwiękowo jest podobnie – przede wszystkim klimatycznie i nastrojowo. To, co słyszymy z głośników lub słuchawek dobrze pasuje do wydarzeń aktualnie przedstawionych na ekranie. Podobały mi się również głosy postaci – dobrano je naprawdę dobrze, zarówno do gatunku zwierzęcia, jak i jego(jej) charakteru. Co tu się rozpisywać – osoby odpowiedzialne za tę część gry wykonały swa pracę tak, jak powinny.
W rożnych zapowiedziach sporo mówiono lub pisano o humorze, jaki ma tu być. I owszem takowy jest, choć jak dla mnie, jest on tutaj tylko miłym, ale jednak dodatkiem. Wszystko przez to, że podczas zabawy nie było zbyt wielu momentów, gdy się uśmiechnąłem, głównie dlatego, że żarty tu występujące nie są ani zbyt oryginalne, ani pomysłowe. Weźmy np. kwestię lokaja, który teoretycznie powinien pojawić się na dźwięk gongu, ale mimo dobrych chęci dotarcie na miejsce idzie mu bardzo powoli. Doceniam jednak to, że humor jest tu obecny, bo działa on jak właściwie dobrana do danej potrawy przyprawa – nadaje ciekawego smaku.
Oprócz wielu zalet, o których już napisałem ta gra ma jeszcze jedną, istotną dla wielu przygodomaniaków cechę – posiada polską wersję językową. Oczywiście, jest ona jedynie kinowa, czyli przetłumaczono jedynie napisy pod dialogami. Zrobiono to naprawdę udanie – nie kojarzę istotnych wpadek, zwłaszcza ortograficznych. Słyszałem też zarzuty, że litery charakterystyczne dla naszego języka wyglądają, jakby były doklejone do reszty napisów. Osobiście uważam, że ten zarzut jest nietrafiony i ja nie widzę różnicy w czcionce między takimi literami jak „ł”, „ż” czy „ś” a pozostałymi używanymi przez większość ludzi mieszkających w Europie i obu Amerykach. Tak więc polonizację również zaliczam do plusów.
Tych ostatnich ta produkcja ma naprawdę wiele, na tyle dużo, że polecam tę grą serdecznie każdemu z Was. Gdyby tylko była ciut dłuższa i miała trochę więcej łamigłówek, to byłbym w pełni zadowolony. Cóż, jak widać, nie można mieć wszystkiego. A może dostanę to (oraz inni gracze też) w sequelu? Nie mam nic przeciwko temu.
OCENA GRY: 8/10
ZALETY:
+ fabuła
+ zagadki
+ oprawa audio – wizualna
+ polonizacja
WADY:
- trochę za krótka
- przydałoby się nieco więcej łamigłówek