
Otóż, po wydaniu jego najnowszej książki, w której opisał swe przygody znane z prequela, stan konta Gabriela znacznie się powiększył. Został on też m.in. właścicielem zamku w Niemczech, więc postanowił udać się tam, aby na miejscu załatwić wszelkie formalności spadkowe (po wuju Wolfgangu) i nie tylko. Z kolei Grace – jego współpracownica – miała w Ameryce pilnować interesu, jakim była księgarnia. Jak się nietrudno domyśleć, sytuacja zaczęła się komplikować. Pewnego wieczoru do zamku Schloss Ritter zapukała grupa wieśniaków domagająca się rozmowy z Schattenjägerem. Chcieli oni, aby Łowca Cieni zajął się sprawą brutalnych morderstw, do jakich doszło w ostatnim czasie. Ostatnią ofiarą była mała dziewczynka rozszarpana przez bestię. Być może zabiły ją wilki, które zniknęły niedawno z monachijskiego zoo, ale to tylko jedna z hipotez wymagających sprawdzenia. Gabriel ostatecznie zgadza się przyjąć to zadanie i udaje się do stolicy Bawarii. Będąc tam wysyła list do Grace, w którym informuje ją o całej sprawie. Ona zaś, zamiast siedzieć w księgarni, postanawia pojechać do Niemiec. Tam, podobnie jak najmłodszy z rodu Ritterów, przeżyje wiele przygód. Jak się one zakończą, to zależy od gracza, nie będę jednak zdradzał zbyt wielu szczegółów fabuły (która została podzielona na sześć rozdziałów) tym, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z tą grą. Powiem tylko, że ona mnie osobiście bardzo zaciekawiła. Poza tym, aby poznać jej zakończenie spędziłem przed monitorem dobrych kilkanaście godzin, co w porównaniu ze współczesnymi produkcjami jest wynikiem rewelacyjnym.
Niestety, takiej samej opinii nie mogę wyrazić o zagadkach. Po pierwsze dlatego, że zadań logicznych tu praktycznie nie ma. Wyjątkiem jest jedynie sama końcówka gry, gdzie trzeba przejść pewien mini labirynt. Na początku zabawy trzeba też było „sfabrykować” pewne nagranie korzystając z dostępnych taśm; być może było też później coś, o czym zapomniałem, ale to i tak mało, za mało jak na tak długą zabawę. Po drugie – podobnie jak w części pierwszej, tak i tutaj mamy zręcznościówki. Najpierw w lesie, a później w wielkim finale rozgrywki. Szczególnie ta druga mocno dała mi się we znaki, gdyż powtarzałem ją ze dwadzieścia razy nim mi się udała (i to w sytuacji, gdy wydawało mi się, że znów nie wyjdzie). Pozostałe zadania, jakie przed nami postawili twórcy polegają na zbieraniu przeróżnej maści przedmiotów i wykorzystywanie ich w odpowiednich miejscach. Krótko mówiąc – przygodówkowy standard.

Zastosowanie techniki FMV i zaangażowanie aktorów wpłynęło również na oprawę audio. Zaletą takiego rozwiązania jest fakt, że każda postać mówi swoim własnym głosem, ma swój charakterystyczny akcent i styl wypowiadania się. Generalnie jest z tym dobrze, czasem tylko zdarzało się, że nasz bohater wypowiadał się nieco cicho i mało wyraźnie. Poza tym nie mam zastrzeżeń do muzyki czy dźwięków – stoją one na odpowiednio wysokim poziomie.

Podsumowując, opisywana tu gra jest produkcją bardzo udaną. Jej główną zaletą jest świetna fabuła, a oprócz niej do plusów można zaliczyć oprawę audio – wizualną, sterowanie i dwie grywalne postacie. Gdyby tylko było trochę więcej łamigłówek, ewentualnie gdyby nie było żadnych elementów czasowo – zręcznościowych mielibyśmy grę kompletną. Mimo tego uważam, że każdy przygodomaniak powinien się z nią zapoznać. Naprawdę warto.
ZALETY:
+ świetna fabuła
+ dwie grywalne postacie
+ oprawa audio – wizualna
+ sterowanie
WADY:
- za mało zagadek
- zręcznościówki
